Żywe
Żywe,
ocen: 17 |
Nazwa: | Żywe |
Browar: | Browar Amber |
Voltaż: | 6.2% |
Rodzaj: | Jasne |
Opis producenta: | Ekstrakt 14,5% wag. Skład: woda, słód jęczmienny, chmiel, żywe komórki drożdży Nasze piwo zawiera żywe komórki drożdży piwnych. Swój niepowtarzalny smak zawdzięcza też: Wodzie polodowcowej z własnych ujęć zlokalizowanych wśród morenowych wzgórz. Starannie wyselekcjonowanym odmianom chmielu. Stosowaniu wyłącznie słodu jęczmiennego. |
Napisz recenzję
Zaloguj się aby dodać recenzję.
moja butelka była już lekko po terminie, może dlatego nie uświadczyłem żadnej piany 🙂 cała reszta natomiast bardzo pozytywna. wyraźnie słodowe, goryczka dobija bardzo w tle. bardzo przyjemna pozycja, do powtórzenia i polecenia.
Lekkie łatwe przyjemne. Jeśli ktoś z twoich bliskich miesza piwo z sokiem…. Niech to będzie żywe. Nadaje się do tego wyśmienicie
Nie powiem, piłem gorsze. Nawet, ehh.. Z tego znienawidzonego rodzaju jakim jest niepasteryzowane. Przy tym szału nie było, no ale i tragedii też nie. Średnie, niczym jakiś klasyczny Kasztyk czy Lech.
Zwykłe piwo nie wyróżniające się niczym szczególnym. Dodatkowo jakby delikatnie słodkawe. Raczej bez powtórki.
Jedno z pierwszych piw, które kupiłem dla smaku, jednak tego było w nim nie wiele. Wysoce pijalne, łatwe, lekkie i przyjemne. Ale tak na prawdę praktycznie to samo można mieć kupując dwa razy tańsze piwo. Przyznaję, pojawiło się tam kilka ciekawszych aromatów, jakichś ewidentnych wad też nie wyczułem, ale z drugiej strony nic mnie w tym piwie nie urzekło. Dobra propozycja dla amatorów koncerniaków, którzy lubią, gdy piwo „łatwo wchodzi”, ale osoby szukające piw które mają smak i aromat raczej nic specjalnego w tym dziele Ambera dla siebie nie znajdą.
Od niedawna zacząłem smakować różnego rodzaju piwa, a to było jedno z pierwszych jakie kupiłem. Bardzo dużo opinie na internecie czytałem na temat tego piwa i większość pochlebnych i jak spróbowałem to ta większość miała rację. Bukiet smakowy bardzo przyjemny, który pozostawia delikatną goryczkę w ustach po każdym łyku. Browar Amber w swoim opisie tego piwa napisał dużo prawdy. Polecam.
Otworzywszy to piwo, po zaczerpnięciu nozdrzami przez szyjkę butelki poczułem zapach, który odkopał w mej głowie wspomnienia traumatycznej przygody z Tyskim, który capił zbuczym jajem, tu na szczęście trwało to krótką chwilę a sam zapach był na tyle subtelny i wynikał raczej z faktu odkapslowania piwa i towarzyszącemu temu faktowi odgazowania. Piana konkretna ale dość szybko znikła w dość specyficzny sposób, który określił bym jako „wybąbelkowanie”. Być może to zasługa obecności tych żywych komórek drożdży piwnych. Barwę określiłbym jako krystalicznie czyste złoto, w smaku przypominało mi troche Okocim Pszeniczne. Każdy łyk zostawiał przyjemny posmak w ustach i słodkawy ślad na ustach. Wyjątkowym piwem „Żywe” nie jest ale i zwykłym też nie dlatego w tej kategorii dostaje ode mnie wypośrodkowane 5. Napewno jeszcze do niego wrócę nie raz i nie dwa, może nawet trzy albo nawet siedem:)
Słyszałem bardzo wiele dobrego na temat tego piwka. Pomimo, że już nie raz się mocno rozczarowałem postanowiłem spróbować. Cena ok. 4 zł, tragedii nie ma. Zapach, bardzo subtelny, ledwo wyczuwalny. Jeśli chodzi o smak natomiast to dość delikatny, odrobinę słodkawy. Po upływie pewnego czasu wyczuwalna dosyć ciekawa kompozycja odmian chmielu. Muszę przyznać, że tym razem rozczarowania nie było. Na duży plus również brak procesu pasteryzacji, oraz moc (6,2%). Można powiedzieć, że Żywe ożywi nawet najbardziej zdechłą polityczno-liryczną debatę rozstrzygającą czy piece kaflowe są bardziej pomarańczowe niż chodniki w Amsterdamie.
Nie jestem amatorem wynalazków, ale…
No właśnie – ta pamiętna delegacja w Białymstoku i wizyta w pubie „Alchemia”, bo nic innego nie było już otwarte (wtorek). A tam niestety nic oprócz wynalazków (czytaj: Koźlak, Żywe, itp.) nie było, więc zamówiliśmy z kolegami to Żywe. Rano każdy się obudził się z okropnym bólem głowy, a wcześniej wypiliśmy tylko „dawkę standardową”. Trzeba było zastosować starą metodę z panadolem, a przy ogólnej stosunkowo niewielkiej ilości wypitej wieczorem „ulubionej substancji” było to dziwne (odczucia 5 różnych osób)…
Z powodu złych wspomnień i ogólnie niechęci do niestandardowych piw – ocena taka sobie.
Uczta dla zmysłów
1. Wzrok: świetna, minimalistyczna etykieta, nawiązująca stylistyką do dobrej jakości tradycyjnych, naturalnych produktów; dodatkowo ciekawa butelka z wygrawerowaną m.in. nazwą browaru
2. Słuch: piękne, klasyczne tsss przy otwieraniu kapsla.
3. Dotyk: no tu niczego odkrywczego napisać nie można.
4. Węch: nie jestem kiperem więc powiem tylko, że czuję coś zbożowego, coś słodkawego i coś rześkiego.
5. Smak: bogaty bukiet, świetna kompozycja, idealny balans – mógłbym tak pisać, ale nie znam się na tym. Napiszę zatem tylko, że bardzo ciekawy, delikatnie słodkawy, orzeźwiający smak.
Ogólnie rzecz biorąc mnie piwo podpasowało IDEALNIE! Naprawdę bardzo dobry produkt Browaru Amber. Na dodatkowy plus – stosunkowo duży poziom mocy, jak na zwykłe piwo – 6,2%. Na kolejny plus – fakt, że piwo jest NAPRAWDĘ NIEPASTERYZOWANE i nie poddawane zastępczym procesom utrwalenia (mikrofiltracji, czy jak to się nazywa) i posiada faktycznie krótki okres ważności.
Powiem szczerze, że zastanawiałem się nawet nad 10. Ale ostatecznie póki co daję 9. Na 100% wchodzi do stałego zestawu ulubionych piw, pewniaków na piwne wieczory.
Zwyczajność z wyższej półki
Z początku zaskoczyło wzburzeniem piany w otwieranej butelce i spowodowaną w ten sposób walką o nierozlanie się drogocennego trunku. Obfita piana jaka wybiła po przelaniu go do kufla dość szybko zniknęła. Zapach nieciekawy. Smak na szczęście lepszy, choć dość szybko powszednieje i zlewa się z całą armią nie wybijających się ponad przeciętność zwyklaków. Za bardzo nie ma się nad czym rozwodzić. Piwo testowane dwukrotnie w krótkim odstępie czasu i dwukrotnie nie zrobiło większego wrażenia. Trzeciej próby nie będzie, szczególnie, że trunek do tanich nie należy.