Smoke On The Porter
Smoke On The Porter,
ocen: 4 |
Nazwa: | Smoke On The Porter |
Browar: | Beer Bros |
Voltaż: | 7% |
Rodzaj: | Imperial Lapsang Porter |
Opis producenta: | brak danych |
Palnij recenzję
Zaloguj się aby dodać recenzję.
ocen: 4 |
Nazwa: | Smoke On The Porter |
Browar: | Beer Bros |
Voltaż: | 7% |
Rodzaj: | Imperial Lapsang Porter |
Opis producenta: | brak danych |
Zaloguj się aby dodać recenzję.
Oko: kolor ciemnobrązowy, piana niezbyt wysoka, beżowa, średniej trwałości.
Nos: miły przyjemny aromat wędzony zarówno typu ogniskowego (podobno od herbaty wędzonej) jak i torfowego, jest słodka podstawa od słodów, trochę czekolady i kawy. Zapach bardzo przyjemny, nie zdominowany przez torf.
Smak: najpierw podstawa słodowa typu palonego, z czekoladą typu deserowego i nieco kawy (słodkawo-kwaskowe) zaraz potem nuta wędzona typu torfowego, ale nie przesadzona. Jest też wędzona śliwka. Czuć także dodatek herbaty – najpierw jako wędzonka typu ogniskowego (oscypek) i podkreśla goryczkę typu ziołowo-ziemistej, lekko ściągającej, ale także nieprzesadnej.
6/10
Piany brak. W zapachu wędzone, dymione. Słabo. W smaku nawet niezłe. Lekko dymione, lekko kwaśne, dość fajne. Ale więcej niż 6/10 i tak dać nie mogę.
Bida dość konkretna
Nie jestem fanem piw przyprawianych czymkolwiek, herbatą również, więc z pewną taką niepewnością podchodziłem do tego piwa. Niestety okazało się, że moje obawy nie okazały się płonne. Generalnie piwo, które nie wybiło z siebie żadnej piany, pachniało i smakowało naprawdę dziką i treściwą nutą, która najbardziej skojarzyła mi się z wytrawną wędzonką, a która zapewne była ową herbatą. Herbatą która zdecydowanie nie zrobiła roboty w tym trunku. Jakby tego było mało to piwowarzy średnio poradzili sobie z przykryciem naprawdę średnio imponującego alkoholu. I właściwie tyle o tym piwie mogę napisać. Ogólnie spotkał mnie spory zawód. Jak na portera naprawdę licho.
Kolor ciemnobrązowy nieprzenikniony. Piana beżowa, rachityczna niemal nie istnieje, do końca degustacji utrzymywała się w formie obwódki.
Po otwarciu butelki uderzyła w nozdrza intensywna woń whisky oraz torfów, wędzonych torfów. Nigdy nie piłem wędzonej herbaty chińskiej – Lapsang Souchong, ale pewnikiem to ona robi tu robotę obok słodów wędzonych i whisky. W szkle powtarza się aromat z butelki, do którego dochodzi alkoholowa likierowość i suszone owoce.
W smaku dalej czuć wędzonkę i whisky, ale dochodzą do głosu również słodsze słody w nucie kawy i czekolady. Nie mniej paloność, wędzonka i torf grają pierwsze skrzypce. Czarna wędzona herbata od kitjaców podkreśla wymienione walory tak, że z czasem ma się wrażenie osadzania pieprzu na języku i podniebieniu, przyjemnego pieprzu! Piwo mimo swego ekstraktu jest nawet ciut wodniste, lekko pijalne, półwytrawne w kierunku wytrawności. Alkohol w smaku jest lepiej ukryty niż w aromacie. Wysycenie średnie z czasem opada do niskiego. Chmielów tu tyle co kot napłakał. Goryczka pochodzi głownie od palonych słodów i wędzonki.
Bardzo dobry wędzono-herbaciano-pikantny porter.