Piwo górnej fermentacji. Pasteryzowane. Skład: woda, słód jęczmienny jasny i ciemny, słód żytni, płatki owsiane, słód pszeniczny, kawa, chmiel, drożdże. Ekstrakt: 14,5% wag.
DZIENNIK PODRÓŻNIKA, dzień 216.
„Do Clifden Castle skierował mnie Conor – barman z lokalnego pubu, który podobno zna tu wszystkich i wszystko. Na miejsce dotarłem pieszo, wyboistą wiejską drogą. Ruiny umiejscowione nad zatoką, wśród pagórków z pasącymi się owcami, porośnięte bluszczem i mchem… i te niesamowite snopy światła przedzierające się między chmurami. Dokładnie takich miejsc szukam – zapomnianych, z dala od turystycznego zgiełku (…) Wracając do pubu myślałem tylko o jednym: najpierw piwo czy kawa? Conor chyba umie czytać w myślach, bo podał mi coś wyjątkowego. Piwo było aksamitne, treściwe, pełne, czekoladowe… ale przede wszystkim z wyraźną kawową nutą. To nie był zwykły irlandzki stout jakich piłem wiele – to był coffee stout! Zapytałem skąd wzięło się to piwo? Odpowiedział z uśmiechem, że zbyt wielu turystów miało dylemat: piwo czy kawa 😉 Ten niezwykły trunek i klimatyczne dźwięki folkowej kapeli sprawiły, że zostałem na dłużej.”
|
Wygląd: Kolor ciemno brunatny, nieprzejrzyste. Piana beżowa, drobno pęcherzykowata i bardzo skąpa. Szybko zanika do kilku kłaczków na powierzchni.
Aromat: Zdecydowanie kawowy. Świeżo zaparzona kawa dominuje całkowicie aromat piwa. W tle po ogrzaniu nieco czekolady i popiołu.
Smak: Głównym elementem składowym jest tutaj kawa. Już w pierwszej chwili daje o sobie znać intensywną i pełną nutą. Dalej nieco gorzkiej czekolady i lekka, typowa dla kawy kwaskowatość. Na finiszu goryczka w palonych klimatach. W gardle pozostaje posmak gorzkiej kawy. Alkoholu nie czuć.
Ogólne wrażenie: Piwo zdecydowanie dla miłośników kawy. Zaczyna się od kawowego koloru a kończy na kawowym posmaku w gardle. Od początku do końca kawa, ale w przyjemny i nie męczący sposób. Jakby nalać to piwo do filiżanki to myślę, że smak by nie stracił.
Kolor: ciemnym, czarny niczym dobra kawa. Piana beżowa niezbyt trwała.
Aromat: wyraźnie kawowy.
Smak: gorzko-kwaskowy (na pewno kawowy) do tego leciutko słodowy. Z pianką smakuje jak latte włoskie, a bez pianki jak espresso – kwaskowe.
Do kawowych stoutów przekonuję się coraz bardziej, nie wiem czy to zasługa zdobywania wciąż nowych doświadczeń smakowych na ogólnie pojętym poletku craftowym i przełamywania dotychczasowych niechęci smakowych, czy tego, że ten styl zawiera jedną z moich ulubionych używek, czyli kawę właśnie. Trafiło się tym razem posmakować czegoś ze stajni Kormorana. Po otwarciu butelki doleciały mnie nuty zbożowe i czekoladowe, a kawy to tak jak na lekarstwo (no, ale ponowne poniuchanie, zdefiniowało tę odrobinę jako espresso, to może się zgadzać). Ale też i nie wąchanie tu najważniejsze. Piana mnie nie zaszczyciła swoją obecnością, no chyba że ta odrobina na początku, ale to się nie liczy. Ciemna, nieprzejrzysta barwa to już zdecydowany plus. Niuchanie zawartości kufla przyniosło już to na co czekałem, czyli kawę, przemieszaną z czekoladą. Smak to zdecydowanie rejony dla lubiących gorzkie, treściwe trunki. Nie rozpłynie się tu człowiek w słodyczy, ale to co dostajemy zadowala swoim smakiem – a mamy wymienione już kawę, która rządzi wszystkim (no i po prawdzie zabiera miejsce innym doznaniom smakowym, których może poza czekoladą w sumie brak, to poniekąd jakoś zrozumiała ta dominacja) i lekką nutę czekoladową, które są odrobinę przepalone. Co jeszcze rzuca się w smaku, to odrobina kwasowości. Reasumując, tragedii nie ma, pił człowiek gorsze propozycje, niemniej jednak drobne mankamenty są, na które można jednak przymknąć oko. Mnie to piwo przekonało, a że od czasu do czasu pojawia się w masowej dystrybucji, w sam raz, by podsunąć je tym, którzy dobrodziejstw piwnej rewolucji nie zaznali.
COFFEE-STOUT
tak na grudniowy wieczór i drugie piwo myślę idealne.
-świetny czarny kolor piana beżowa niska szybko padła coś tam zostawiła jednak.
-zapach super kawa mielona, trochę gorzka czekolada
-smak gorszy nadal kawa ale taka jakaś lura niby że z biedronki jakby Anatol zbożowy niby lubię zbożową ale nie tu i teraz.
Nie piłem nigdy coffee stout więc nie mam odniesienia ogólnie moja ocena to 7
Sądziłam, że będzie bardziej kawowy. Zapach ma lepszy niż smak, na parę łyków dobry, choć w większej ilości trochę trudno dopić. Poszukam innego kawowego, bo sądzę że jest wiele fajniejszych.
Moim skromnym zdaniem wyjątkowe piwo. Warzone w Polsce, smakiem dorównuje irlandzkiemu ideałowi. Nie mam wątpliwości – przewyższa go . kawa i piwo. Dwa w jednym! Szkoda każde słowo – wspaniałe!
Nie dla mnie
O piwie tym naczytałem się niemal samych pozytywów i zachwytów. Muszę niestety oddać rację jednemu koledze, któremu Coffe Stout z Kormorana nie podszedł szczególnie – mnie też wcale nie powalił. Jest „jakiś”, nawet niezły, ale nie jest rewelacyjny. A przynajmniej nie dla mnie. Faktycznie jest to esencja kawy. Mocna esencja. Zarówno w zapachu, jak i smaku. Do tego mocna gorycz. Jest gęsto i klimatycznie. Specyficznie. Smacznie ale szału nie ma. Daję 7.
To co mnie zaskoczyło w tym piwie to goryczka. Wyraźnie wyczuwalna, ale bez szczególnego posmaku na dłużej w ustach. Przy ekstrakcie 14,5% i zawartości alkoholu na poziomie nie całych 5%, spodziewałem się nieco bardziej słodkawego piwa, a tu masz babo placek. Bardzo dobra nuta kawowa, ale nie taka czysta, jednoznaczna, kojarząca się z czarną, mieloną, jaką większość z nas popija rankiem lub w południe. Tutaj aromat ten był taki jakby zbożowy, bardziej przywodził mi na myśl kawę Inkę, którą miałem okazję popijać gówniarzem będąc jeszcze. W smaku aksamitne, gładkie o wyraźnej kawowej nucie. Nieco wodniste, ale to w końcu stout. Zawiodła mnie piana, pokazało się jej bardzo nie wiele, w dodatku ulotniła się w tempie Usaina Bolta. Bardzo pijalne, lekkie piwo, czwarte z serii Podróży….i czwarty nie-zawód. Daję mocne 8!
Zacnie, choć oczekiwania były większe
Szczerze napiszę, iż napalony byłem jak terrorysta na kurs pilotażu, bo co może wyjść z połączenia kawy w piwie z mym ulubionym browarem? Odpowiedź jest bardzo prosta, bardzo dobre piwo, i takież też wyszło. W zapachu na pół metra zionie z kufla wspaniałym aromatem kawy na poziomie. Dalej wchłania człowiek takąż też nie okraszoną słodyczą kawę z jakby gorzką czekoladą w proporcjach 50 na 50. Jest naprawdę zacnie i piwo wyżłopałem z nieskrywaną przyjemnością, niemniej nie mogę z czystym sumieniem napisać, iż nie spodziewałem się ciut więcej. Lepszych piw ze wspaniałego browaru na K piłem kilka, niemniej i to warto przechylić. Z podróżniczej serii jednak chętniej sięgnę ponownie po witbiera.
Każdemu rodzajowi piwa, nawet temu, które mi nie przypasowało, daję zawsze drugą szansę. Nie mogło być też inaczej z kawowym stoutem. Chociaż sam nie wiem czego oczekiwałem, może, że będzie trochę mniej kawowy niż piwko z Widawy. No niestety, ale po kolei. Zaczyna się od genialnej czarnej barwy, gęstej konsystencji i pięknej beżowej ale niezbyt wysokiej piany. Już w zapachu niestety czuję, że nie będzie to piwo z delikatnym posmakiem kawy, ostro daje po nozdrzach ‚małą czarną’, delikatnie da się jeszcze wyczuć gorzką czekoladę. W smaku niestety po raz kolejny czuję jakbym pił zimną kawę. No i niestety muszę przyznać, że to był już chyba ostatni coffee stout w mojej karierze piwnego żulika amatora. Wielu z Was będzie to piwo pewnie smakowało, ja po prostu nie przepadam za kawą.