PINTA Żytorillo
PINTA Żytorillo,
ocen: 6 |
Nazwa: | PINTA Żytorillo |
Browar: | Browar Pinta, Browar na Jurze |
Voltaż: | 5.3% |
Rodzaj: | Black Rye India Pale Ale |
Opis producenta: | Skład: słody Weyermann pale ale, żytni, monachijski typ II, słód palony Carafa Special typ II; chmiel Amarillo (USA), drożdże Fermentis S-04. Piwo pasteryzowane. Niefiltrowane. Ekstrakt: 14% wag. Alkohol: 5,3% obj. Wartość IBU: 68. Piwo żytnie na nowe czasy. Oto nasza autorska interpretacja tradycyjnego piwa żytniego. Klasyczne piwo żytnie (Roggenbier) jest jasne, pełne i delikatnie chmielone (patrz PINTA Apetyt na Życie 13,1). Zrobiliśmy następny krok – dodaliśmy więcej słodu (także palonego), użyliśmy świetnych drożdży do ciemnych piw górnej fermentacji (S-04) i przede wszystkim zasypaliśmy brzeczkę odpowiednio dużą ilością chmielu kultowej odmiany Amarillo (USA). Oto PINTA Żytorillo – piwo żytnie na nowe czasy. |
Wydziergaj recenzję
Zaloguj się aby dodać recenzję.
Wygląd: Ciemno brązowe i zamglone. Piana beżowa, drobno pęcherzykowata i średnio obfita. Dość szybko zanika do pierścienia i kilku kłaczków na powierzchni oblepiając przy tym szkło.
Aromat: Pierwszy plan zdecydowanie należy do wyraźnych cytrusów i żywicy. W tle palone żyto, gorzkie kakao i kawa.
Smak: Początek cytrusowy z wyraźną goryczką w stylu grejpfruta. Dalej wyraźny i mocno wytrawny smak palonego żyta, kawy i ziaren kakao. Po ogrzaniu dochodzi smak gorzkiej czekolady wnoszący odrobinę słodyczy. Na finiszu wyraźna goryczka podbita przez posmak palonych ziaren słonecznika i lekką pikantność żyta. Alkohol niewyczuwalny.
Ogólne wrażenie: Trunek przyjemny w smaku i naprawdę pijalny. Fajnie łączy cytrusowy aromat z mocno palonym smakiem zbóż. Całość mocno wytrawna, ale naprawdę przyjemna. Do tego długo zalegająca i pełna goryczka.
Bardzo długo zbierałem się do tego piwa, nawet po zakupie leżakowało w domu ok. 4 tygodni, ale nie dla tego, że chciałem żeby tyle leżakowało, tylko dlatego, że jakoś nie chciałem za bardzo po nie sięgnąć. No cóż nie przepadam za piwami zbożowymi (pszenicznymi, czy żytnimi), ale w końcu trzeba się przecież przełamać. Stwierdziłem, że najlepszą porą do tego będzie właśnie to spokojne, świąteczne, wczesne popołudnie. Po przelaniu do kufla ukazuje się bardzo mętny, ciemno-brązowy płyn nie zapowiadający niczego dobrego. Uroku dodaje mu odrobinę kremowa i drobniutka pianka, która nawet na dłużej się utrzymuje i zostawia do końca kożuch osadzający się na ściankach. Zapach pozwala mi mieć jakąś nadzieję, że tak źle do końca nie będzie, czuć taką trochę klasyczną Black IPA (np. Black Hope Z AleBrowaru). W smaku pierwsza na mnie rzuca się intensywna i bardzo mocna gorycz. W tle przebijają się cytrusy charakterystyczne dla tego gatunku, ale są bardzo subtelne. Po przełknięciu w ustach pozostaje na długo gorzki posmak z taką trochę kwaskowatością typową dla zboża. Źle nie jest. Myślałem, że będzie gorzej, a tu wypijam to piwko nawet z lekkim uśmiechem na twarzy. Pozytywna zaskoczka.
Po otwarciu dobiega charakterny zapach chmielu a’la PINTA. Zdecydowany, gorzki, zarazem słodkawy. Po przelaniu bardzo ciemna barwa rzuca się w oczy. Pierwszy łyk – pełna gorycz, która nie ustępuje po kres smaku. Chwilami a cierpka. Na pełnej rozciągłości gorycz i jeszcze raz gorycz. Ciekawa propozycja dla wszystkich miłośników piwa. Polecam. Jednak to nie jest moja ulubiona PINTA.
I jest, wreszcie, po prawie 2 miesiącach leżakowania przyszedł czas na ŻytoRillo – piwo o którym trochę się nasłuchałem i naczytałem. Co ciekawe na słuchałem się jednego a naczytałem drugiego. To dodatkowo skłoniło mnie by wreszcie po nie sięgnąć. Po otwarciu butelczyny nozdrza wita przyjemny słodowy aromat, kompletnie nie zapowiadający tego co miało nastąpić później. Co było później?? festiwal zalegającej na podniebieniu, takiej jakby metalicznej goryczki. Było to najdobitniej odczuwalne w tylniej jego części. Jeśli przy kolejnym łyku zaczerpnęło się z piwem trochę powietrza to efekt zalegania był jeszcze podbijany. Przyznam, że trochę to nie moja bajka ale potrzebowałem takiej kontry po tych wszystkich świątecznych plackach i innych słodkościach. W barwie trunek w zasadzie czarny, bez refleksów. Piwo mętne o czym świadczył osad widoczny podczas przelewania oraz na dnie butelki. Warta wspomnienia jest także piana: może bez szału ilościowego ale za to drobna i pozostająca na dłużej osiadając na szkle. Zobaczymy jak wypadnie Apetyt na Życie.
Klasorillo
Po rozbieżnych opiniach na temat nowej propozycji Pinty nie nastawiałem się na wiele, a tu zdziwko. Początek to bardzo ciekawe powonienie, subtelna trudna do określenia nuta. Naprawdę z przyjemnością się niuchało. Piwo wybiło też z siebie uczciwą pianę, która, w dużo subtelniejszym kożuchu,została ze mną naprawdę długo. Co do smaku to wyczuć można konglomerat nuty ciemnej palonej i jakby mocno wytrawnej owocowej. Wszystko razem okraszone bardziej klasyczną w smaku niż cytrusową goryczką, i słowem które określa ten trunek najlepiej, czyli treścią. Treść, treść i jeszcze raz treść, w połączeniu z powyższymi spowodowała, iż konsumpcja wzbudziła szczery szacunek do tego piwa. Nie mogę się po niej doczekać randki z „Apetytem na Życie”. Brawo.
Moc goryczy
Bardzo lubię piwa PINTY, a przynajmniej zdecydowaną większość z nich. Marketingowa otoczka wokół nowych piw żytnich z tego browaru sprawiła, że łaknąłem ich jak kania dżdżu. Zaraz po premierze nabyłem Żytorillo i jeszcze tego samego dnia postanowiłem spróbować. Przelewam i jest pierwszy duży plus. Ogromna i – jak się miało wkrótce okazać – stabilna piana, pięknie osadzająca się na kuflu. Zapach równie dobry – mocno chmielowy, lekko słodowy. Smak na początku mocno chmielowy by po chwili zostać totalnie zdominowanym przez gorycz. I w sumie tyle jeśli chodzi o smak, a szkoda. Trochę brakuje jakichś innych, ciekawych nut. Ale fanom goryczy jak najbardziej polecam. Ja daję 7. Mnie smakowało. Dobre, solidne piwo o nieeeebo lepsze od koncerniaków, choć nieco zbyt płaskie i jednowymiarowe w smaku, żeby dać coś więcej.