PINTA Pierwsza Pomoc
PINTA Pierwsza Pomoc,
ocen: 5 |
Nazwa: | PINTA Pierwsza Pomoc |
Browar: | Browar Pinta, Browar na Jurze |
Voltaż: | 4.2% |
Rodzaj: | Jasne |
Opis producenta: | brak danych |
Rąbnij recenzję
Zaloguj się aby dodać recenzję.
ocen: 5 |
Nazwa: | PINTA Pierwsza Pomoc |
Browar: | Browar Pinta, Browar na Jurze |
Voltaż: | 4.2% |
Rodzaj: | Jasne |
Opis producenta: | brak danych |
Zaloguj się aby dodać recenzję.
Wygląd: Złociste i idealnie klarowne. Piana czysto biała, drobno pęcherzykowata, początkowo dość obfita. Zanika niezbyt szybko do kożucha na powierzchni i w tej formie utrzymuje dość długo.
Aromat: Klasyczny dla lagerów. Pierwsze skrzypce grają tutaj nuty słodowe z lekką kwiatowością. W tle chmiel o roślinnej nucie. Po ogrzaniu wychodzi lekko ziołowość.
Smak: Początek słodowy, lekko słodkawy z wyczuwalną nutą kwiatową. Do tego wyraźna, jak na tak lekkie piwo, goryczka o roślinno-cytrusowym charakterze. Nasycenie dwutlenkiem węgla dość wysokie, czuć bąbelki na języku. W miarę ogrzewania trunku ujawnia się leciutki posmak żelaza.
Ogólne wrażenie: Trudno oczekiwać fanomenów smakowych po lagerze. W tym przypadku jednak mamy naprawdę solidny trunek, wyraźnie odskakujący od koncernowych euro-lagerow. Przyjemny, łagodny zapach i równie dobrze zbalansowany smak jasno wskazuje, że to porządny kraft. Można śmiało polecić tym, którzy chcą zobaczyć czym smakuje piwo kraftowe, a IPA trochę ich przerażają.
Ciekawa i długa goryczka na końcu. Fajnie, że są lagery inne niż inne 🙂
Kolor jasno-bursztynowy, klarowny, może ciut zamglony. Piana biała obfita, z drobnych i średnich pęcherzy, opadła do minimalnej warstwy, pozostawiając ślad na szkle.
Aromat typowy dla czeskich i niemieckich piw – słodowo-chmielowy. W smaku mamy słodkawe słody, goryczkę dość intensywną, owocową, trochę żelazistą, nieco zalegającą na podniebieniu i języku. Mimo niedużego ekstraktu, piwo sprawia wrażenie pełnego, jak na pils-a oczywiście.
Całość przypomniała mi te lepsze piwa z przełomu PRL, wczesny reżim III RP, gdy lagerowe produkowało się dla tych którzy lubią piwo a nie wodę.
Wielki szacun
Banał od którego zawyje klawiatura ale trudno napiszę go, każde piwo w każdym stylu ciężko uwarzyć, natomiast w moich oczach szczególnie zyskują zawodnicy, którzy potrafią wybić wartość dodaną w tych ciężkich, rzadko spotykanych czy oklepanych i nudnych, jak w tym przypadku, stylach. Wiadomo, że jasnych lagerów jest na rynku zatrzęsienie a większość z nich jest, jak mawiał klasyk, z twarzy podobnych zupełnie do nikogo. Tym bardziej należy docenić „Pierwszą Pomoc” z Pinty. Piwo pite z kija zaczęło średnio ciekawie, od naprawdę fajnej piany, której dobre wrażenie popsuła jednak lekka kanaliza w zapachu. W smaku było na szczęście o niebo lepiej. Dość subtelnie, z fajną główną chmielową nutą i ciekawą goryczką na koniec, która zostawała z człowiekiem na długo. No nie pamiętam kiedy ostatnio dane mi było aż tak się zachwycić zwykłym lagerem. Zawsze ceniłem Pintę, rzekłbym nawet, że bardzo, ale szczególnie po tym piwie awansowali w moich oczach. Tak sobie poradzić na naprawdę ciężkim boisku potrafią tylko zawodnicy wagi ciężkiej, żeby nie napisać, super ciężkiej. Brawa.
Po wczorajszym „opłatku” z paroma znajomkami w pubie nie ukrywam, że dzisiaj taka pierwsza pomoc była mi wręcz niezbędna. Poza tym byłem cholernie ciekaw zwykłego, jasnego lagera od Pinty. Z drugiej też strony byłem pełen obaw, że nie będzie zbytnio odstawał od koncerniaków tego gatunku, a cena była jak za każdą inną Pintę. Nie zwlekając zbyt długo przelałem do szkiełka i od razu dostał mega plusa, bo wybiła mi genialna, gęsta piana na wysokość co najmniej 3 paluchów i zostaje praktycznie do samego końca w postaci kilkumilimetrowego kożucha. Już w tym momencie zostawił większość swoich masowych konkurentów daleko w tyle. Kolor był jak najbardziej poprawny dla lagera. Zapach doleciał dość charakterystyczny, czyli taki chmielowo-metaliczny, ale był dużo intensywniejszy od większości koncernowych pozycji. Smak, no cóż faktycznie charakterystyczny lager, ale ze zdecydowaną nutą chmielową i sporą goryczą. Zdecydowany lider wśród klasycznych, jasnych pełnych. Peleton zostaje daleko w tyle. Jednak warto było wydać te parę dukatów więcej.