PINTA Modern Drinking
PINTA Modern Drinking,
ocen: 10 |
Nazwa: | PINTA Modern Drinking |
Browar: | Browar Pinta, Browar Zarzecze |
Voltaż: | 6.4% |
Rodzaj: | West Coast India Pale Ale |
Opis producenta: | brak danych |
Browar Pinta, Browar Zarzecze, jasne, PINTA Modern Drinking, west coast india pale ale, west coast IPA
Uskutecznij recenzję
Zaloguj się aby dodać recenzję.
Wygląd: Barwa bursztynu z wyraźnym zamgleniem. Piana czysto biała, średnio obfita, długo utrzymująca się.
Aromat: Intensywny i świeży. Czuć mocną woń żywicy i owoców cytrusowych, z czasem pojawia się zapach nafty i delikatny karmelu.
Smak: Początek żywiczny i lekko naftowy, przez krótki moment czuć lekką owocową słodycz. Do tego konkretna goryczka o nucie gorzkich cytrusów – grejpfruty, pomelo. Finisz goryczkowy i raczej wytrawny, choć sama goryczka raczej krótkotrwała.
Ogólne wrażenie: Bardzo dobra IPA. Z mocnym, świeżym aromatem, zbalansowanym smakiem i przyjemną goryczką. Po prostu nie można się do niczego przyczepić – wszystko tak jak być powinno.
Wow…po otwarciu butelki cytrusy po prostu wybuchają z szyjki butelki. Piana obfita drobnopęcherzykowa po pewnym czasie opadająca. Piękny złoty kolor piwa, lekko zamglony. Smak wspaniały, cytrusy aż się wylewają, również lekka nuta naftowa. Piwo konkretnie doprawione chmielem Mosaic. Zmartwiło mnie jedynie to, że jest baaardzo pijalne. Chciało by się wypić od razu ze trzy takie cuda. Jak dla mnie troszkę za mało goryczki ale to moje subiektywne zdanie.
I to jest kwintesencja piwa. Wszystko na swoim miejscu. Kolor kojarzący się z letnim popołudniem. Odpowiednia piana. Rozchodzące się wokół aromaty cytrusowe i ten smak… Musisz sam spróbować. Polecam.
Bardzo solidna IPA. Piękny złocisty kolor, wysoka i stabilna piana, która zostaje z nami praktycznie do końca spożycia, wspaniały aromat słodkich tropikalnych owoców, no i mega intensywna chmielowa gorycz z owocowym posmakiem w tle. Naprawdę bajka. Czego chcieć więcej od piwa? Ten okaz potwierdza solidność PINTY. Polecam z czystym sumieniem.
Świetny aromat owoców tropikalnych – chyba zadne inne piwo nie miało tak niesamowitego aromatu 🙂 Cud nad Wisłą!
Bez zaskoczeń
Nie jestem specjalnym fanem piw przyprawianych chmielami west coast, jednak w tym przypadku Pinta uświadomiła mi po raz kolejny, że jest jednak trochę inną planetą. Zaczęło się od pięknej czapy z piany i fajnej cytrusowej woni. Smakiem rządziła naprawdę świetna cytrusowo – kwaskowa nuta główna, której nie kontrowała goryczka. Był głównie aromat co akurat ja zapisuję po stronie plusów, gdyż z dwojga złego w przypadku problemów z balansem sto razy bardziej wolę już aromat bez goryczy niż odwrotnie. Tutaj była ta pierwsza opcja, która mnie naprawdę urzekła. Piwo do ochoczej powtórki kiedyś.
Zamglone złoto, piana jasna obfita początkowo, opadła z czasem tworząc bąble na powierzchni utworzonej z drobniutkich pęcherzyków.
Aromat bardzo amerykański. Są cytrusy, tropikalne owoce, a w tle nafta i ziemisty finisz. Sporo wytrawności, nieznacznie skontrowanej słodami. W smaku też jest wytrawnie. Baza słodowa nie przesłania nawet na milimetr goryczki w nucie grejpfrutowo-cytrynowej. Chmieli jest sporo, ale goryczka jest „tylko” na poziomie średnim.
Piwo jest bardzo pijalne, choć wysycenie jest spore. Szkoda tylko, że tak dużo jest alkoholu, który choć nie drażni przełyku, atakuje podniebienie i język w postaci lekkiego szczypania.
Piękna trwała piana. Świetny zapach, smak również. Jest chmielowo, aromatycznie i z pokaźną dawką goryczki.
Bardzo fajna propozycja, od samego początku czuć amerykański chmiel, który pozostaje do samego końca. Piana wybija obfita po czym spada do minimalnej warstwy.