Nosferatu
Nosferatu,
ocen: 7 |
Nazwa: | Nosferatu |
Browar: | Browar Raduga, Browar Witnica |
Voltaż: | 5.7% |
Rodzaj: | Black India Pale Ale |
Opis producenta: | Piwo w stylu Black IPA, niefiltrowane, pasteryzowane, fermentowane w otwartych kadziach, uwarzone w browarze Witnica przez Raduga s.c. Składniki: woda, słód jęczmienny, słód pszeniczny, chmiele: Citra, Mosaic, Centennial, Simcoe, Magnum, drożdże US-05. Ekstrakt: 14,1% wag. Alkohol: 5,7% obj. Goryczka: 60 IBU. |
Wklep recenzję
Zaloguj się aby dodać recenzję.
Kolor ciemnobrązowy wpadający w czarny. Piana beżowa, obfita z drobnych i średnich pęcherzyków.
Aromat ciemnych słodów: kawowo-czekoladowych z onym słynnym prażonym słonecznikiem. W tle odrobina nut cytrusowych i sosnowo-żywiczne.
W smaku wytrawnie. Ciemne słody, kawowo-czekoladowe osłodzone nieco karmelkiem kontrowane są intensywną goryczką ziołowo-cytrusową z dodatkiem paloności. Ze sporym wysyceniem daje efekt szczypania na języku i ściągania na podniebieniu.
Poprawna black IPA, dobrze się ją pije.
Piwo miałem okazję popróbować w nowej odsłonie, czyli ze zmienioną etykietą, która wyraźniej nawiązuje do filmu, z którego browar zaczerpnął nazwę dla trunku. Kolor: czarny jak noc, nieprzenikniony. Piana: średnia, złożona z drobnych pęcherzy na górze były pojedyncze średnie, dosyć trwała, beżowa, po bokach kufla pozostało jej dość sporo, szyła na szkle. Zapach: tu już pierwszy zwiastun tego co się zadzieje na dystansie i u końca; mamy cytrusy, głównie grejpfrut, do tego niewiele kawy z mlekiem, chyba jeszcze mniej czekolady o lekko (s-)palonym profilu. Smak: początek jest bardzo obiecujący, pomimo że na czoło wybija się część „ipowa”: gorycz, ściąganie podniebienia, to jednak ciemna strona ma również swoje do powiedzenia: czuć przede wszystkim kawę – ciemną, mocną, dobrą, no i niewiele czekolady; to wszystko ładnie współgra i pracuje, choć niestety ostatecznie starcie wygrywa IPA; na domiar złego z czasem robi się kwaśno i żywicznie, a gorycz wyraźnie zalega i psuje odbiór. Ogólnie im dalej w las tym więcej IPY i ziewu znudzenia. Szkoda start był dobry, a koniec nie koniecznie – naciągnięta 7.
Nie najlepsza blac IPA jaką piłem w życiu. Kolor bez uwag – czarny jak powinien być i piana tak samo – ciemnokremowa gęsta i zostawia ładny ślad nas szkle. Aromat ze szkła – chmiele amerykańskie, ale raczej dominacja iglaków, żywicy, do tego nuty palone i słynny słonecznik Kopyra. Ze szkła bardziej słodowy (palone nuty kawowe) i mniej chmielu. Smak – gorzka czekolada, kwaskowość od ciemnych słodów. Goryczka niezbyt wysoka, przypomina gorzkiego grejpfruta i iglaki. Wysycenie dobre jak na styl (miedzy niskim a średnim). Dominacja kwaskowości i gorzkości, a do tego lekka słodycz.
Stwierdziłem, że zanim się coś napisze po spożyciu browarka z kranu, dobrze jest wypić go jeszcze raz, z butli, w zacisznej, domowej atmosferze. Bo z kranu, to później różnie bywa z pamięcią (i nie chodzi tu tylko o czas jaki upłynął od jego spożycia). W lokalu (pamiętam 😉 ) sprzeczałem się z kolegą, który twierdził, że jest to bardziej IPA niż Black. W domu, skłaniam się jednak ku jego zdaniu. No, może poza zapachem, który mocną nutą ciemnej czekolady daje po nosie. W smaku jest już solidnie cytrusowo i goryczkowo. Bardzo dobra Czarna IPA, należy do mojej ścisłej czołówki.
Zapach wyraźnie cytrusowy. Smak to w pierwszej kolejności cytrusy,a później wyraźna goryczka. Chętnie podnosiłem kufel do ust.
Bardziej IPA niż Black. W końcu!
Piany praktycznie brak. Zapach jednak nadrabia ten brak – jest bardzo przyjemnie: cytrusy, głównie grejpfrut i lekka słodkość. W końcu jakaś Black IPA, która smakuje bardziej jak IPA niż jak delikatne piwo ciemne. Nie jest delikatnie. Są cytrusy. Są chmiele. Jest wyraźna gorycz. Jest wyważony cios w twarz. Może nie pięścią, ale z plaskacza już tak. Trochę ta gorycz zbyt płaska i mało ciekawa. Co jednak nie zmienia faktu, że piwo mi smakuje. Nawet bardzo. I za to daję mu 8.
Chmielowo
Gdybym przygody z tym zacnym stylem nie zaczął od genialnego Wild Ravena z Thornbridga raczej nie zostałbym jego fanem bowiem jeszcze żadna, z kilku pitych polskich propozycji, mnie nie zachwyciła. Główny problem zawsze był ten sam – balans. W większości z owych piw rządziła ciemnica przykrywając skutecznie cytrusy. W „Nosferatu” po raz pierwszy wyczułem tendencję odwrotną. Zaczęło się od fajnej piany i bardzo intensywnej chmielowej woni. W smaku z początku pierwsze skrzypce grał amerykański chmiel. Nuty piwa ciemnego jednak dość skutecznie szarpały się w tle tworząc świetną kontrę. Zapowiadało się, że będzie pięknie, dość szybko jednak intensywny cytrus przykrył ciemnice i zdominował smak. Niestety ale nie napiszę, iż przydało to trunkowi. Szkoda, bo gdyby w końcu zagrał balans między dwoma świetnymi składowymi tworzącymi ten styl, jak na początku degustacji, byłoby pięknie. A tak, kolejny czarnoipowy zawód. Było dobrze, i tyle. A miało być pięknie.