Leffe Blonde (Belgia)
Leffe Blonde (Belgia),
ocen: 5 |
Nazwa: | Leffe Blonde (Belgia) |
Browar: | InBev |
Voltaż: | 6.6% |
Rodzaj: | Jasne, mocne, blond, belgijskie |
Opis producenta: | Piwo jasne pasteryzowane. Zawiera słód pszeniczny i jęczmienny. |
Napisz recenzję
Zaloguj się aby dodać recenzję.
Kolor złocisto-miedziany. Zapach bardzo delikatny, jakby drożdże i lekka nuta korzenna. Smak – niebo w gębie, mocne, wyraziste korzenne przyprawy wyrazisty – goździki, gałka muszkatołowa, kojarzą się z dalekim wschodem. Bardzo ciekawa goryczka – też na finiszu korzenna, absolutnie nie zalega. nie ma słodyczy i kwaskowości. Wyśmienite piwo korzenne. Bardzo wysoka pijalność trunku. Warto spróbować.
Przeleżało to piwo kilka miesięcy, no a że nic nie trwa wiecznie, to i jego czas nadszedł. Po odkapslowaniu doleciał do mnie podbudowany słodem, bananowo-pszeniczny zapach, taki rześki i zachęcający. Nic nie zmieniło się po przelaniu, choć w sumie po prawdzie, wrażenia zapachowe jeszcze się zintensyfikowały, a zatem znów na plus. Piana wybiła u mnie bardzo ładna, po bokach drobno bąblista, a na powierzchni ze średnimi i pojedynczymi dużymi bąblami. Zwinęła się do jednej trzeciej dosyć szybko, pozostając jednak w takim lekkim kożuszku na powierzchni i w delikatnym lacingu na szkle. Barwa ciemnożółta, podchodząca pod kolor herbaciany. Smakowo też nie jest źle, mamy tu wyczuwanego wcześniej banana, kolendrę, akcenty pszeniczne, delikatne ziółka czy przyprawy. Do tego wyraźnie swoją obecność zaznacza podbudowa słodowa. W tym piwie, a tym samym piwnym stylu, podoba mi się to, czego niestety nie znajdowałem w ostatnich próbowanych blondach, czyli równowaga składników, i ta taka lekkość (poprzednie moje doświadczenie, to głównie wrażenie przytkania, pewnie z uwagi nie zbytnią przesadę z jakąś składową). No co tu dużo pisać, tu trzeba popróbować, czyli wypić. Z mojej strony polecam i daję 8 z plusem.
Kolejna 8 z Leffe, piwo na poziomie. Bardzo delikatnie słodkawe.
Słowem: zajebiste! Jedno z najlepszych jawnych jakie piłem!
Banan w smaku i na twarzy
Belgia to dla mnie już wielka podnieta i jeszcze większa nadzieja na wielką wspaniałą przygodę piwną. Dla mnie, człowieka który ruszył na piwne jeziora, morza i oceany stosunkowo niedawno, i który odkrywa, odkrywa. Z tego pięknego kraju zakochałem się już, póki co, w witbierach. Blonda do tej pory spotkałem na swej drodze jednego, potrójnego z Sulimaru, który mi nie podszedł. W związku z powyższym tą propozycją „Leffe” nie podniecałem się specjalnie, pomimo faktu, iż ciemne piwo tej marki smakowało mi dość konkretnie. Z blonda piana nie wybiła powalająca, a do tego szybko zniknęła. W zapachu za to było już dużo lepiej, bananowo i pszenicznie. W smaku podobnie, z tą różnicą, iż tutaj, dość słodki w charakterze, banan grał bezwzględnie pierwsze skrzypce. Do tego z czasem doszedł goździk w tle. Wszystko było bardzo intensywne. Trunek smakował jak taka słodkawa, mocno bananowa, pszenica z subtelnym goździkiem w tle. Dla mnie, człowieka nie mającego awersji do słodyczy, był po prostu pyszny. Naprawdę zaskoczenie na bardzo duży plus. Zadania po tej degustacji mam dwa, zgłębiać dalej markę „Leffe” i szukać kolejnych blondów…a może pojechać do Belgii? Źle by nie było. 🙂