Komes Porter Bałtycki
Komes Porter Bałtycki,
ocen: 15 |
Nazwa: | Komes Porter Bałtycki |
Browar: | Browar Fortuna, Browar w Miłosławiu |
Voltaż: | 9% |
Rodzaj: | Porter Bałtycki |
Opis producenta: | Porter Bałtycki, ekstrakt 21% wag. Warzone zgodnie z prawem czystości z 1516 roku. Komes Porter to kawał historii: nawiązuje do XVIII-więcznej tradycji pocia porterów w krajach nadbałtyckich. O ich popularności niech świadczy fakt, że w latach świetności stanowiły trzecią część rynku. W Twoje ręce składamy świetnie zrównoważone, ciemne mocne piwo o zdecydowanym smaku. Powolna fermentacja w niskiej temperaturze w otwartych kadziach oraz długie, przynajmniej 3-miesięczne leżakowane pozwoliły piwu nabrać charakteru i osiągnąć pełnię swej złożonej natury. Bukiet Portera dojrzewa również w butelce. Czas mu sprzyja. Warzyliśmy nasze piwa niespiesznie, pośiwięcając im wiele czasu i troski – ciesz się nimi w ten sam sposób, niech będą źródłem twej leniwej przyjemności. Piwo dojrzewające w butelce. Surowce: woda, słody jęczmienne (jasny i karmelowy), ekstrakt słodowy chmiel goryczkowy, drożdże. |
Zamieść recenzję
Zaloguj się aby dodać recenzję.
Jeden z najlepszych porterów z polskich browarów. Ma ogromny potencjał do leżakowania (notatka piwa po roku od terminu ważności) Wygląd i piana wręcz wzorcowe – niemal czerń, piana bezowa bardzo wysoka, gęsta i trwała. W aromacie odpowiednia moc palonych słodów: czekolada, skórki chleba pumpernikiel, lekko dochodzi śliwka, rodzynki oraz nuty rumu. Generalnie wytrawne, ale nie brakuje odczucia słodyczy oraz kwaskowości od palonych słodów. Nie brakuje także goryczki chmielowej, ale dominuje bardzo ładna goryczka od palonych słodów, a finisz jest długi. Alkohol lekko wyczuwalny, ale w przyjemnym rumowym stylu. Jest odczucie gęstości na języku. Wysycenie niskie – bardzo dobre stylowo.
Drugi Komes na moim rozkładzie, na przedniej etykiecie (rzeczywiście, jak to już zostało zauważone, mogliby poprawić ich jakość i estetykę przyklejania) rok 2016, data spożycia luty 2018 – kolejne z tej warki poczeka tuż przed datą spożycia. Ciekawe aromaty zebrały się pod kapslem – kawa wraz z czekoladą i karmelem, do tego słody, takie intensywne przez paloność, już to samo zachęca do dalszego spożycia. Przelanie uwolniło pianę, która tak jak wyskoczyła, tak też szybko się zwinęła do niewielkich rozmiarów pierścienia po bokach pokala. Tu wąchanie przyniosło najpierw intensywną paloność, a dalej coś w kierunku likieru, czekolady już prawie wcale, za to z tłem kawowym. Pierwszy łyk i czuć szczypanie podniebienia, jest wytrawnie, ale też nie można powiedzieć, że nie jest słodko – głównie rządzą tu śliwki, karmel i czekoladki. Kolejne łyki to już wyjście na pierwszy plan klimatów palonych. Rzeczywiście można się zapomnieć z jakimi procentami człowiek obcuje bo jakoś tego alkoholu nie czuć, tzn. nie jest nachalny – informuje o nim rozgrzewanie żołądka. Piwo pije się całkiem przyjemnie i na pewno nie jest to przygoda z gatunku nudnych. Czytając niżej zamieszczone wypowiedzi i rozmawiając ze znajomymi wiedziałem mniej więcej czego się spodziewać i się nie zawiodłem. Browar notuje u mnie sporego plusa, wobec ostatnich wpadek, to dobra sprawa i zachęta, by sięgnąć po kolejne jego trunki. Na koniec piwo oceniam na 8, czyli Szlachcica z mocnym plusem i oczywiście polecam.
Warka z data 02.06.2016 -alkohol ukryty, palone słody – czekolada, kawa, praliny plus kwasek na finiszu. Goryczka głównie efektem paloności. Jest efekt szczypania na języku. Czas leżakowania dodaje wytrawności piwu.
Ciemny kolor, krótkotrwała piana. Smak karmelowo, kawowo czekoladowy oraz słodkawy. Całość tworzy przyjemne połączenie i udaną degustację.
Piwo z datą do czerwca 2015 (omyłkowo wcześniej pisałem – 20160. Porównanie z degustacją piwa z tej partii wypitego w lutym.
Kolor ten sam: czarny z rubinowymi refleksami. Piana beżowa ze średnich i drobnych pęcherzy szybko opadła do minimalnej warstwy.
Zapach mniej słodki, z suszona śliwką na pierwszym planie. Do tego ciemne słody i kawa plus pralinki i likier. Chmiel wyczuwalny jest bardziej od auto-sugestii.
Smak bardziej wytrawny, choć nadal jest (lekko ) słodkawo. Karmelowość kontrowana jest palonymi słodami – kawa/gorzka czekolada. Odczuwalny jest w finiszu leciutko kwasek. W kolejnych łykach ujawniła się goryczka, dodatkowo podbita sporym wciąż wysyceniem i alkoholem. Na końcówce odczuwalny jest alkohol w przełyku i w żołądku poprzez rozgrzewanie.
Opłaciło się leżakowanie i czekanie prawie 2 lata na degustację. Piwo dojrzało, stało się mniej alkoholowo-słodkie na rzecz wytrawności w smaku i suszonych śliwek w aromacie.
Razi niski poziom etykiety i niechlujne nałożenie jej na butelkę. Wygląda to na robotę sabotażysty albo absolwenta klasy integracyjnej dla debili i idiotów.
Pierwsze i chyba najlepsze. Głęboki, wyrazisty ciemny kolor, fajny, mocny zapach. Jednak najlepszy był smak. Mieszanka aromatów bardzo fajna, która sprawia, że chce się je pić i pić i pić.. Świetne piwo!
Nagrodzony medalem World Beer Cup (odpowiednik mistrzostw świata) porter nie grzeszy (jak zwykle) estetyką, a dokładniej wykończeniem. Samo zaś piwo uznać trzeba za czołówkę światowej klasy.
Kolor czarny z rubinowymi refleksami. Piana beżowa ze średnich i drobnych pęcherzy utrzymywała się do końca degustacji choć w minimalnej warstwie.
Zapach bardzo słodki, słodowy i kawowy z nutą gorzkiej czekolady, suszonej śliwki. W pierwszej chwili w moje nozdrza uderzył zapach likierowy. Minimalnie, ale czuć też chmiel.
W smaku lekko słodkawe, kontrowane palonymi słodami (od których pochodzi zapewne kwaskowy posmak) i wspomnianą gorzką czekoladą. Czuć też alkohol, który rozgrzewa przełyk i żołądek oraz podbija goryczkę i potęguje efekt szczypania na języku i podniebieniu (wraz z wysyceniem, stosunkowo wysokim jak na porter).
Porter był świeżutki – z datą do czerwca 2016 r. Reszta z tej partii poleżakuje.
Międzynarodowe dowody uznania nie dziwią
Najkrócej klasa i tyle. Widoczna była już na poziomie piany i powonienia. Ta pierwsza była spora i naprawdę ładna. Woń za to była bardzo intensywnie kawowa ze znajdującym się trochę w tle, ale również bardzo konkretnym, karmelem. Smak za to odwrotnie, tutaj z czasem karmel przejmuje pierwsze skrzypce, co akurat ja nie zapisze trunkowi po stronie pozytywów. Tak czy inaczej z pewnością nie można piwu odmówić jakości, treściwości i poziomu. Bezapelacyjnie jest to jeden z najlepszych porterów jakie miałem przyjemność pić i zupełnie nie dziwią mnie laury, które zbiera za swą jakość. Polecam z czystym sumieniem.
Trochę za słodki cukierek Kopiko
Przelawszy do szkła, jak i jeszcze chwilę wcześniej z butli powonienie atakowane jest wyraźną nutą czekolady z lekką kawową kontrą. Jest to na tyle jednoznaczne i intensywne, że chyba nawet z potężnym katarem wyczułbym ten aromat. Oko cieszy natomiast widok obfitej, jasno beżowej piany przykrywającej bardzo ciemno brązowy, wpadający w czerń płyn. Kubki smakowe dostają słodycz, czekoladową słodycz. Może nie jakiś ulepek ale jest. Całość jest skontrowana kawową nutą oraz goryczką, ale są zbyt słabe by przełamać ów słodki posmak. Ogólnie posmak jaki piwo zostawia w ustach przyrównałbym właśnie do tytułowego cukierka Kopiko, kto jadł ten wie o co cho. Dodatkowo, mniej więcej od połowy przygody, gdzieś z dołu wylazła lekka nuta alkoholowa i piwo zrobiło się trochę przyciężkawe. Mnie osobiście jakoś szczególnie to jednak nie przeszkadzało. Całokształtnie Komes Porter trunkiem dobrym nazwać mogę, nawet bardzo dobrym, jednak było dla mnie odrobinę za słodkie i zbyt czekoladowe, przez co nie mogę temu trunkowi wystawić oceny większej niż łamane 7 na 8.
Zagościły rymy w tym zacnym portalu,
Urozmaicenie to ciekawe, w sumie.
Trzeba więc pokazać, by nie było żalu,
Że i Brother Watson też rymować umie.
W tę noc ciemną bardzo, jak w murzyńskiej dupie
Pomyślałem sobie: piwo ciemne kupię.
No i wpadł w me ręce ten Porter Bałtycki,
Który, mam nadzieję, pójdzie w łeb nie w cycki.
Przelewam do kufla, cieszy mi się morda,
Prawie się zesrałem krzycząc: Sursum Corda!
Piana mi wybiła jak w sztormowej fali
O wartości 10 na Beauforta skali.
Szybko jednak znika, przyznam Wam niestety,
Z tego też powodu brak większej podniety.
Taką woń wyczuwam: karmel, spiryt, kawa.
Jak śpiewają Piersi, oj „Będzie zabawa”.
W smaku również mocno alkohol się czuje,
Ale dzięki temu łatwo się rymuje.
Poza tym aspektem piwko wyśmienite,
Więc nie raz przeze mnie będzie jeszcze pite.
Brother Watson
Niezły porter
Porter to mój ulubiony rodzaj piwa. Kiedy więc w lokalnym, osiedlowym sklepiku (takie sklepy to skarbnica ciekawych piw!) znalazłem piwo Komes – Porter Bałtycki uśmiech zagościł na moim obliczu. Nie kosztowało mało, ale dużo też nie – 3,29 zł za tego rodzaju piwo to w mojej ocenie cena przystępna. Prawda jest taka, że nawet nie pytałem o cenę tylko od razu poprosiłem o nie. Tym bardziej, że porter bałtycki oprócz tego, że porter ma drugiego dużego plusa – jest bardzo mocny 🙂 Komes ma 9%.
Wyglądem piwa nie zachwyca – bardzo ascetyczne i minimalistyczne, ale mnie akurat taki styl odpowiada (wolę to niż lejące się wszem i wobec złoto). Otwieram piwo i… od razu czuję ów specyficzny zapach portera. Trochę czekolada, trochę karmel, trochę głęboki zapach palonego słodu. Przychodzi moment degustacji. Drobny łyk i czuć to samo na języku, co wcześniej nosem. Niestety już przy pierwszym łyku w posmaku dochodzi jeszcze jedna nutka – alkohol. Nie ma co ukrywać, owe 9% robi swoje, można je wyczuć. Niemniej piwo i tak naprawdę daje radę. Nie znajdzie się w panteonie moich porterów, które piję dla rozkoszy podniebienia. Pozostanie jednak porterem, po którego zawsze z chęcią sięgnę, kiedy będę potrzebował po prostu dobrego, solidnego smaku + mocy kryjącej się pod 9%. W tym połączeniu jest zdecydowanie jedną z lepszych propozycji.