Komes Barley Wine
Komes Barley Wine, 6.8 out of 10 based on 6 ratings
6.8ocen: 6 |
Nazwa: | Komes Barley Wine |
Browar: | Browar Fortuna |
Voltaż: | 12% |
Rodzaj: | Barley Wine |
Opis producenta: | Alk. 12% obj., ekstrakt 27% wag. Piwo pasteryzowane. Składniki: woda, słody jęczmienne (pale ale, cookie, karmelowy, czekoladowy), ekstrakt słodowy jęczmienny, słód pszeniczny, chmiele (Amarillo, Columbus, Citra, Chinook), drożdże górnej fermentacji US-05. Barley wine to piwny styl o bardzo bogatym i intensywnym aromacie słodowym oraz złożonym smaku, w którym słodowa słodycz idealnie współgra z dobrze zaznaczoną, ale nienachalną goryczką. Komes Barley wine z Browaru Fortuna jest najmocniejszą wersją w ramach prawideł stylu – piwo charakteryzuje się wysoką zawartością ekstraktu, rozgrzewającą mocą oraz ciemną, bursztynowo-miedzianą barwą. Piwo zostało uwarzone z nowofalowymi, amerykańskimi odmianami chmielu – dodanymi pod koniec gotowania brzeczki i na zimno podczas fermentacji co wzbogaciło bukiet aromatyczny i profil smakowy Komesa Barley Wine. |
Wyczaruj recenzję
Zaloguj się aby dodać recenzję.
Pierwsze wobec czego nie da się w tej propozycji „fortunowej” przejść obojętnie, to alkohol – co w sumie w tej serii piwnej żadnym zaskoczeniem nie jest, ale wspomnieć trzeba bo chłopcy w tym jednym względzie (i nie tylko) są do bólu konsekwentni i trzymają poziom (a nie tylko choćby w kwestii przystępnej ceny). Wspomniany alkohol wyłazi w zapachu i w smaku, co zarówno czuć jako kręcenie w nosie, jak również w rozgrzanym i piekącym przełyku, tudzież innych częściach wewnętrznych ciała. Inne składowe czy też elementy towarzyszące mamy również, a wśród nich słody, karmel, chleb razowy, ogólnie pojęte rejony winne z winogronem na czele; jest odrobinę spalenizy i gorzkości – jak to już ktoś z poprzedników zauważył nie tej z chmieli (co mnie np. raziło w propozycji Faktorii niejakim Alcatrazie). Rzuciłem się na to piwo nie przymierzając jak goły w pokrzywy (z uwagi na ponoć ograniczoną ilość) i żałuję, że zakupiłem tylko jeden egzemplarz bo byłoby dobrze „zleżakować” ten trunek i obczaić jak się poukłada z czasem. Na ten moment, choć dla mnie to wciąż ciężkie i niepoznane regiony, daję Zawiszę.
Oko: kolor ciemnomiedziany, piana solidna, koloru ecru przechodzący w żółty, trwała, zostawia solidny ślad na szkle.
Nos: silny aromat, głównie podstawa słodowa, słodko, wręcz likierowo: karmel, toffi, wiśnie i do tego w tle chmiele delikatnie amerykańskie. Pozytywne zaskoczenie, bo lepszy od Doctor Brew. Jedyny minus to lekka alkoholowość.
Smak: gęste, kremowe, słodkie, likierowe, owocowe, trochę nut opiekanych. Alkohol ukryty dość dobrze. Jest jeszcze dość ostre, „ordynarne”, leżakowanie dobrze mu zrobi, choć dzięki temu ma masę aromatów o silnym natężeniu. Na finiszu goryczka delikatna typu ziołowego. Pewnie po czasie się stonuje i będzie bardziej wytrawne.
Jeszcze nie zdążyłem opróżnić spiżarni od zalegających tam już około roku innych Komesów, a tu wpada następny. Tym razem jednak zakupiłem 2 egzemplarze, jeden na teraz i jeden do leżakowania. Teraz żałuję, że nie zrobiłem tego z poprzednimi., ale mam nadzieję, że będę miał okazję wypić je na świeżo. Co do tego to sprawa wygląda następująco: barwa ciemno miedziana, takiej mocnej herbaty, ani trochę zmętniona. Piana ecru, trochę wpadająca w żółty, ze średnich pęcherzy, początkowo wybija dość wysoka, ale błyskawicznie opada, na szczęście zostaje na dłużej w postaci kożucha, a później pierścienia wokół szkła. Zapach całkiem przyjemny, słodowy z dodatkiem karmelu i słodkich owoców, daje się wyczuć też trochę chleba i ciasteczkowego klimatu, to wszystko okraszone jest oczywiście sowitą ilością alkoholu w likierowej postaci. W miarę upływu czasu i ogrzania, alkohol zyskuje na intensywności. W smaku to bardziej dla mnie jednak likier niż piwo, jest sporo słodkich owoców (śliwki, rodzynki i trochę egzotyki), jest karmelowa słodycz, no i oczywiście duża ilość alkoholu. Trochę zalatuje taką mocniejszą Belgią. Narzekać nie mogę, jak na taką ilość % to naprawdę dobry trunek, nie wykręca gęby, jak niektóre trunki o podobnej ilości alkoholu i cenie. Alkohol z czasem intensyfikuje, ale do samego końca trzyma poziom. Zobaczymy co z tego będzie po odleżeniu przynajmniej 1,5 roku.
Kolor miedziany, lekko zamglony. Piana écru początkowo obfita, opadła do minimalnej warstwy na powierzchni.
Aromat z butelki słodkawy: dominował karmelek, landrynki. W szkle doszły rodzynki, czerwone owoce, toffi i biszkopt plus wyraźny alkohol: likier i nuta alkoholowa. Nad tym unosi się chmiel w nucie ziołowej i cytrusowej.
Smak początkowo zdominowany jest przez słodsze nuty słodu. Wyraźne są nuty karmelkowe, rodzynki i suszone owoce, landrynek (nieznacznie). Wyraźna jest alkoholowość, poprzez efekt rozgrzewania i pikantności. Z kolejnymi łykami wchodzi goryczka ziołowo-cytrusowa.
Całość dopełnia wysycenie w granicach średniego. Pijalność pomiędzy średnią a niską.
Największym mankamentem piwa jest momentami piekąca alkoholowość. Całkiem przyjemny aromat równoważy mankamenty smaku.
Wygląd: Ciemno-herbaciane z pomarańczowymi refleksami. Piana dość obfita barwy beżowej. Wybiła szybko przy nalewaniu i po minucie zanikła do lekkiego kożucha na powierzchni.
Aromat: Mocno słodowy, czuć miód, karmel i skórkę od chleba. Do tego suszone śliwki, rodzynki. Jak również alkohol.
Smak: Piwo jest treściwe, ciężkie i lekko oleiste. Pierwsze wrażenie to słodycz, czuć karmel i skórkę chlebową. Szybko jednak ujawnia się smak alkoholu, dość wyraźny, wręcz „gorący”. Finisz należy do niewielkiej goryczki i wyraźnego alkoholu. Czuć wręcz grzanie w przełyku.
Ogólne wrażenie: Miło, że Fortuna uwarzyła Barley Wine, cena też była miła. Plusem jest, że trunek nie jest nadmiernie nachmielony jak często w przypadkach BW a raczej American Barley Wine, które częściej gości na naszym rynku. Nie mniej do klasycznej wersji „wina jęczmiennego” wciąż mu brakuje. Razi zwłaszcza mocno uwydatniony alkohol, jednak leżakowanie może tu pomóc. Na obecną chwilę nie jest wybitnie, ale za cenę 5,59 ciężko wybrzydzać.
Czegoś alkoholowe
Jestem frontem do polityki Browaru Fortuna, który zawsze miał słabość do procentu w piwie. Niemało ma w swej ofercie trunków o naprawdę ponadprzeciętnej jego skali i ten napitek jest kolejnym, który zaliczyć wypada do tej kategorii. Niestety z przykryciem alkoholu składowymi różnie już bywało i to piwo zalicza się do tych w których wyszło to nieszczególnie. Poza tym było w sumie tak jak pan Bóg przykazał. Piana z piwa wybiła w miarę i została nawet z człowiekiem w sensownym pierścieniu. W zapachu niestety dominował alkohol a w tle podstawa słodowa. W smaku była treść, słód i znowu niestety alkohol, którego charakter i skala niestety przeszkadzały podczas picia. Ogólnie piwo uważam za udane, niemniej nie na tyle aby do niego wracać. Przydało by się popracować nad przykryciem przeszkadzającego posmaku alkoholu, albo zmniejszyć jego skalę jeżeli są z tym trudności. Dla mnie choć było nieźle to przygoda na raz.