King of Hop – American Pale Ale
King of Hop - American Pale Ale,
ocen: 10 |
Nazwa: | King of Hop - American Pale Ale |
Browar: | AleBrowar, Browar Gościszewo |
Voltaż: | 5% |
Rodzaj: | American Pale Ale |
Opis producenta: | Skład: woda; słody – pale ale, pszeniczny, wiedeński, Carapils, zakwaszający; chmiele – Amarillo, centennial, Mosaic; drożdże US-05 Teraz, kiedy jestem na szczycie, życie smakuje inaczej. Może to kwestia lepszych tabletek, a może tego, że wreszcie mogę sobie pozwolić na porządne amerykańskie pale ale – o goryczce godnej najsmutniejszych miłosnych piosenek. |
Wypoć recenzję
Zaloguj się aby dodać recenzję.
Mocno nachmielona APA – aromat bardzo mocny zarówno z butelki jak i ze szkła – nuty leśne, kwiatowe i cytrusowe. Piana u mnie była bardzo wysoka, biała i dość trwała. W smaku dominacja goryczki, ale nie jest zalegająca i piwo dobrze się pije – dominacja nut leśnych, kwiatowych i zaznaczone tyko cytrusy. Nawet lekko czuć podstawę słodową. Jak dla mnie wysycenie było zbyt wysokie i psuło mi degustację.
Otwarcie butelki uwolniło, tak na szybko, intensywny owocowy zapach. Po przelaniu do kufla cieszyła piana wysoka, gęsta, wprost zachęcająca do wypicia – miło było patrzeć, jak bardzo powoli topnieje i szyje firankę na kuflu. Co do koloru to u mnie wyskoczył taki ciemniejszy pomarańcz, nieprzejrzysty, mętny. Smak i zapach to jak niżej w recenzjach cytrusy, agrest i z ich połączenia kwaskowe doznania – intensywne u początku, by później się coraz mocniej przytępić, gdzie według mnie, to co ma najlepszego to piwko do zaoferowania zdecydowanie traci i dobija do zwyczajnych średniaków, jakich wielu w tym gatunku. Wypić można i tyle, zachwytów nie ma, a w tych rejonach dla mnie to musi być to COŚ bo nie jest to najbardziej poszukiwany styl na firmamencie browarnianym. 6/10
Najs
Mocno aromatyczne, za mocno bo zapach podchodzi już pod chemię (szampony itp.). Piana średnia, ale ładnie oblepia szkło i zostawia kożuch. W smaku na początku rześkie owoce, rześkie bo lekko kwaśne też. Faktycznie może to przypomina agrest lub kwaśny winogron. Po chwili wchodzi mocna, zalegająca gorycz. Jest dobrze. Chętnie napiję się go ponownie. Ode mnie dostanie 7.
Etykieta przyciąga wzrok. Informacje dotyczące APA zachęcają do kupna i konsumpcji. W kuflu wybija gęstą płytką pianę, zachowującą początkowe własności po kres. Zapach cytrusowo-agrestowy, ze śladami grejpfruta. Smak słodko – gorzki, bardzo rześki. Najpierw wybija gorycz, nie za duża, by po chwili ustąpić miejsca słodkawemu cytrusowi typu FRESH. Udana piwna przygoda. Dla mnie to spojrzenie IPY z innej strony. Spojrzenie godne uwagi. Mocne 7.
Król chmielu??…Nieeeee, nie w tym życiu.
Fakt nazwa mogłaby sugerować, że będziemy mieli tu wysyp chmielu na poziomie gwarantującym goryczkę na iście królewskim poziomie. Nic z tych rzeczy. Owszem goryczka jest, jest wyraźna ale nie będę was czarował – piłem znacznie lepsze piwa, jeśli chodzi o tę kwestię. Tak po prawdzie to po prostu nieco jaśniejsza AIPA. Wizualnie kolor to ton ciemniejszy sok z pomarańczy. Mętne. W piwie mamy nuty typowe dla właśnie American India Pale Ale, czyli lekkie cytrusy. Trochę też było czuć lekką, wręcz symboliczną kwaśność ale to raczej znak, że piwo zostało wypite rychło w czas. Wróćmy na sekundę do goryczki, bo ta kojarzyła się bardzo z grejpfrutem. Na szczególny aplauz zasłużyła sobie piana, bardzo obfita, drobna i zbita. Niemal do wyjadania łyżeczką. Powiem tak: jakoś szczególnie zachwycony nie byłem, z laczków nie wyskoczyłem. Dla mnie to bardziej AIPA niż APA albo różnice między tymi piwami są tak subtelne, że dla nas amatorów te style są w zasadzie takie same. Kurde mam nadzieje, że na najbliższy czas to moje ostatnie piwo na amerykańskich chmielach, bo to już tego jest za dużo, do wyrzygania wręcz 😉
A ja jestem zadowolony. Po przeczytaniu wcześniejszych recenzji byłem pełen obaw, ale jak się okazało, zupełnie bezpodstawnych. Zaraz po odkapslowaniu doleciał do mych nozdrzy dość charakterystyczny zapach mojego ulubionego piwka, jakim jest IPA i już wiedziałem, że źle nie będzie. Nie jestem co prawda jeszcze jakimś wypaśnikiem w tej kwestii żeby od razu wiedzieć czym się różni amerykańska odmiana gatunku, więc liczyłem raczej na to, że w trakcie konsumpcji tego właśnie browarka będę miał okazję się dowiedzieć. No i tak, po przelaniu do kufla tworzy się wysoka i trwała piana, która doskonale ćwiczy naszą cierpliwość w oczekiwaniu na pierwszy łyk napitku. Barwa bardziej przypomina sok grapefruitowy niż piwo, jest bardzo jasne i bardzo mętne. Co do smaku natomiast to jest bardzo zbliżone do klasycznej wersji. Jest goryczka, są cytrusy, z tą różnicą, że goryczka jest łagodniejsza oddając większe pole do popisu właśnie na rzecz owoców. Ja, napiszę szczerze, czułem raczej właśnie grapefruita, a nie agrest. Ode mnie silna 8.
Agrestowo-owocowa zaskoczka
Tak. Nie spodziewałem się tego co nastąpiło. Szykowałem się raczej na trunek, który swą goryczą wykręci mój fejs na drugą stronę, a tutaj? Na początek świetna i wybijająca się piana oraz zjawiskowa owocowa woń. A potem? Podobnie, choć już dużo mniej zjawiskowo. Nie ukrywam, iż zaskoczyło mnie to dość konkretnie, gdyż zamiast intensywnej goryczki otrzymałem, jakby wytrawną wersje piwa owocowego o wyraźniej nucie agrestowej. Goryczka była, jak na moje standardy, akceptowalna, a cały trunek dominowała nuta owocowa o wytrawnym charakterze. Nie ukrywam, iż ten konglomerat smakowych doznań nie spowodował u mnie omdlenia. Pomimo docenienia faktu oryginalności trunku owa kwaskowo-owocowo-goryczkowa podróż niespecjalnie mnie porwała. Dla mnie przygoda jednorazowa. Niestety.
Zakupiłem to piwko bo była akurat promocja. Po odkapslowaniu czuć ciekawy owocowy zapach, coś jakby agrest. Piana w kuflu duża. W smaku gorzkie i też czuć jakby agrest. Dość ciekawy smak – gorzko słodkawy, który pozostaje w ustach. Dla mnie ciut za gorzkie. Całe szczęście z każdym łykiem znacznie lepiej 🙂 Można spróbować, ale chyba tylko od święta.