Hop Sasa – Polish IPA
Hop Sasa - Polish IPA,
ocen: 7 |
Nazwa: | Hop Sasa - Polish IPA |
Browar: | AleBrowar, Browar Gościszewo |
Voltaż: | 5% |
Rodzaj: | Polish India Pale Ale |
Opis producenta: | Skład: woda, słody – pilzneński, pszeniczny, wiedeński, Carapils, zakwaszający; chmiel – lunga; drożdże Safale US 05. Ekst. 14. Cudzym chmielicie, swego nie znacie – spokojna jestem z natury, ale miarka się przebrała. Już ja zrobię porządek z tymi Hop Headami! Jak im zaśpiewam, tak zatańczą i w podskokach uwarzą piwo z lubelskim chmielem! |
Puknij recenzję
Zaloguj się aby dodać recenzję.
gorycz atakuje z każdej strony, co czyni to piwo dość monotonnym. piana jakaś niespecjalna, barwa złota. a potem w zapachu i smaku goryczka i nic ponad nią.
Wchodzi z fajną słodkością, ale szybko zostaje przykryta przez goryczkę. Szkoda, bo ten kontrast przez chwilę prezentował się całkiem nieźle, a tak szybko o nim zapomniałem. Dobre piwo, ale nic więcej.
Wypiłbym ponownie
Świetna piana. Duża, gęsta i b. długo się utrzymuje. W zapachu delikatnie owocowe. W smaku na początku owoce, potem wchodzi gorycz, a potem słodycz, a potem wraca gorycz i dość długo zostaje. Gorycz mniejsza niż np. w Single Hopach ale też jest przyjemnie. Daję 7.
Oczekiwania na początku miałem duże, potem jednak trochę ostygłem. Piana była, ale nie za duża i nie za długo. W zapachu wyczuwalne owoce, w smaku już znacznie mniej. Smak zdominowany goryczą, gdzieś tam w tle przelatują delikatnie owoce. A tak to gorycz, gorycz, gorycz, która pozostaje ze mną na długo 🙂 Daję 7.
No cóż trochę się ostatnio opuściłem, ale to nie z mojej winy – urlop i w związku z tym notoryczny brak czasu i… zasięgu, w końcu było się w jednym z najdzikszych rejonów Polski (ale o tym później 😉 ). Wraca człek zmęczony po długiej i męczącej podróży, szybki przegląd zapasów i jest – dzisiaj data ważności (ale utrafiłem!!!). Piwko zakupiłem jeszcze za czasów trwającego piłkarskiego mundialu i sporo przeleżało. Sporo się też w międzyczasie w piłkarskim świecie wydarzyło: połowa polskich drużyn zdążyła już odpaść z pucharów z wielkimi potęgami europejskiego futbolu z Belgii i Islandii, a nasz Miszcz zdążył już w bardzo efektowny sposób sprzedać sobie potężnego kopa z półobrotu w czoło i samemu wyeliminować się z walki o LM (BRAWO!!! takiego popisowego numeru już dawno nie widziałem w najlepszych cyrkach świata 😀 ). Ale wróćmy do piwa. Wziąwszy butelczynę do ręki zauważyłem pływające w niej jakieś dziwne farfocle (WTF? dałbym sobie rękę uciąć, że przed wyjazdem ich nie było). Myślałem, że się zepsuło przed terminem przydatności, ale po przelaniu do kufla te farfocle zniknęły, jakby to był jakiś omam (ale nie był). Niucham… wszystko wydaje się być w najlepszym porządku – czuć słodowo-owocowy aromat. Przy okazji, piana tworzy się bardzo elegancka, do samego szczytu kufla i opada bardzo powoli, a do samego końca pozostawia piękną kilkumilimetrową warstewkę. W smaku, tutaj muszę się zgodzić z Bratem Józefem, czuć głównie gorycz, ale delikatny, słodki i owocowy posmak jest wyczuwalny gdzieś tam daleko w tle. Mi smakowało. Bardzo dobrze gasi pragnienie po długiej drodze w upalny dzień, do tego nie muli mocno ze względu na stosunkowo niską zawartość alko.
Goryczkowo i tak sobie
No nie ma się co pieścić, fanem nie zostanę. Kolejna polska IPA, tym razem z AleBrowaru, nie zachwyciła mnie specjalnie, wręcz dość rozczarowała. Jej charakter można określić jednym słowem – goryczkowa. Powonienia praktycznie brak. W smaku natomiast wali po kubkach gorycz i właściwie tyle. Cytrusa praktycznie nie wyczułem, za to gorycz należała do tych konkretnych. Niestety przez tą jednowymiarowość i brak dla niej kontry ta PIPA (ach ten skrót 🙂 ) ustawi się w jednym szeregu z tymi propozycjami o których zapomina się w pół godziny po jej wypiciu. Dramatu brak ale podniecać się też zdecydowanie nie ma czym.