Doctor Brew Black Abbey
Doctor Brew Black Abbey, 7.6 out of 10 based on 5 ratings
Ocena ogólnie:
VN:R_U [1.9.22_1171]
7.6ocen: 5 |
Nazwa: | Doctor Brew Black Abbey |
Browar: | Doctor Brew, Browar Bartek |
Voltaż: | 6.2% |
Rodzaj: | Black Abbey |
Opis producenta: | Skład: woda, słody jęczmienne, chmiel, drożdże. Piwo niepasteryzowane, niefiltrowane. Słody: pale ale, monachijski, karmelowy, czekoladowy. Chmiele: Simcoe, Cascade, Mosaic, Centennial. Alc. 6,2% obj. Goryczka: 58 IBU. Ekstrakt wag. 16%. Bracie w komnacie tam kocioł stoi stary. A nad nim postacie swe czary ślą do mary. W ciemności pośród chmielu, czekolady opary. No i jeździec klasztorny i jego koń Mocarny. Nie lękaj się! Powiadam, tej piwa ciemnej strony – potrzyj butlę przed otwarciem. Oto trunek nachmielony. |
Wywal recenzję
Zaloguj się aby dodać recenzję.
Wygląd: Ciemno brązowe, prawie czarne, nieprzejrzyste. Piana jasno beżowa, obfita, średnio pęcherzykowa. Ładnie oblepia szkło i dość długo się utrzymuje.
Aromat: Wyraźna woń żywicy przepleciona z intensywną gorzką czekoladą. Po ogrzaniu słabo wyczuwalny prażony słonecznik.
Smak: Pierwszy plan to intensywna gorzka czekolada z lekką nutą palonego słodu, dalej dość wyraźna goryczka o lekko cytrusowej nucie podkreślona palonością. Po ogrzaniu słabo wyczuwalny posmak ciasteczek.
Ogólne wrażenie: Jak już zauważył Marianek jakoś mało tu belgijskiego klimatu. W smaku jest przyjemne, ale stylowo bardziej jak amerykański stout lub black IPA.
W porównaniu do Black Weizen mętniejsze, troszkę słabsza piana. Zapach – typowy amerykańskie IPA (sosna, iglaki i do tego prażony słonecznik). Smak nieziemska czekolada – mocna, trwale na języku się osadza – kojarzy się z najlepszymi czekoladami gorzkimi (pewnie belgijskie), do tego chmiele amerykańskie, goryczka także czekoladowa doskonale się wpasowuje, bo kontruje słodkość karmelu i czekoladowych słodów. Piwo jest mało słodkie. Co prawda nie ma rodzynek, rumu i goździków (bo nazwa sugeruje belgijski typ klasztornego piwa), ale to czekoladowy stout lub nawet angielski porter. Jednak „Doctorom” nie udało się stworzyć piwa w typie belgijskim, widać „zboczenie” amerykańskie jest u nich trwałe.
Cóż, na piwach Doctorków jeszcze się jakoś szczególnie nie zawiodłem, stety tym razem jest tak samo. W aromacie, za pomocą słodkawej, czekoladowej nuty dominuje strona słodowa. Smakowo jest podobnie z tą jednak różnicą że tutaj czekolada przybiera nieco kwaskowy charakter, co wcale nie dziwi. Do całości dochodzi przyjemna, łagodna goryczka, pojawiająca się jakby w posmaku. Mimo iż trunek prezentuje się jako zrównoważony i lekki, to jednak popijany w szybszym tempie poprzez uczucie w żołądku sprawia wrażenie nieco przyciężkawego, przez co ja nie przypiął bym mu etykietki piwa sesyjnego. Zresztą i zawartość alkoholu też jest pewnym ku temu hamulcem. Na koniec słówko o wizualnej stronie piwa – jak to u Doctorków mętnie, na ciemno brązowo, całość w szkle przykryta średnich rozmiarów czapką beżowej drobnej piany.
Co dała Doctorom podróż do klasztoru? Beżową drobną pianę, bardzo ładną czarną barwę, wyraźny aromat cytrusów, przyjemny, głęboki posmak czekoladowy, wyraźną chmielowość. Nie jest to klasztorne piwo w sensie stricte, co nie zmienia faktu, że Doctorom znowu udało się zrobić bardzo dobre piwo.
Pierwsze moje ciemne piwo od Doctora Brew i od razu wysokie loty. Niezwykle oryginalny słodki czekoladowo-kawowy aromat. Podobnie zresztą jest ze smakiem: coś między paloną kawą, karmelem, słodką czekoladą. Niezbyt wysoka, ale dość długa goryczka – dla mnie idealna, ale rozumiem, że niektórym może to przeszkadzać 😉
Podobne do ciemnego weizena
Wiadomo, generalnie jak piwo Doktorków to zazwyczaj cytrusy. W przypadku klasztornego i ciemnej pszenicy najpierw była u mnie podnieta stylami, potem ogarnięcie składu i przekonanie, że oba będą do siebie podobne i z grubsza będą smakowały jak black IPA. Pomyłki nie było. Tutaj konkretnie była z trudem wybita piana i wspaniała kawa w aromacie. A w smaku znowu kawowo z cytrusowo – goryczkową kontrą. Ta kawowość głównie różniła to piwo od weizena. Źle nie było, nawet dobrze, ale szczerze napiszę, że ciekawie wcale. Generalnie najfajniejsze w tych piwach były etykiety z których browar nigdy specjalnie nie słynął. Tęsknie za czasami, kiedy było odwrotnie. Piwa miażdżyły, choć były w nieszczególnej oprawie.