Doctor Brew American Witbier
Doctor Brew American Witbier, 7.7 out of 10 based on 3 ratings
7.7ocen: 3 |
Nazwa: | Doctor Brew American Witbier |
Browar: | Doctor Brew, Browar Bartek |
Voltaż: | 4.8% |
Rodzaj: | American Witbier |
Opis producenta: | Skład: woda, słody: jęczmienne, pszeniczny, płatki: pszeniczne, owsiane, chmiel, kolendra, skórka słodkiej pomarańczy, curacao, drożdże. Piwo niepasteryzowane, niefiltrowane. Słody: pszeniczny, pilzneński, płatki owsiane, płatki pszeniczne. Chmiele: Mosaic, Amarillo, Cascade. Alc. obj. 4,8%. Goryczka: 33 IBU. Ekstrakt wag: 11%. Dodatki: curacao, kolendra indyjska, skórka słodkiej pomarańczy. Suszona, gorzka skórka świeżo zebranych pomarańczy. Indyjska kolendra zmielona w moździeżu tuż przed samym wsypaniem do kadzi. Najwyższej jakości słody i płatki zbóż. Chmiele tak pachnące, że wszyscy we wsi już wiedzą co się święci. W tej kuchni każdy składnik musi być pyszny sam w sobie, aby piwo które trzymasz w ręce pozwalało się cieszyć najwyższej jakości smakiem i aromatem. Orzeźwia, gasi pragnienie, zwiększa pragnienie. |
Dziabnij recenzję
Zaloguj się aby dodać recenzję.
Uwielbiam te Doctorowe eksperymenty, chooooociaż…no dobra, nie uwielbiam, ale zachwycam się. Rzekłszy bardziej współcześnie; jaram się. Tutaj byłem ogromnie ciekaw jak wyjdzie połączenie Wita, jednego z moich ulubionych styli, z amerykańskim chmielem. Wyszło bardzo dobrze, aczkolwiek lepiej czułem tą właśnie pszeniczną stronę trunku(i w sumie chyba całe szczęście). Dla mnie tutaj akcenty płynące z amerykańskich chmieli były swego rodzaju kontrą, uzupełniającą bukiet trunku i biorę tu pod uwagę zarówno stronę zapachową jak i smakową piwa. Goryczka wyraźna, cytrusowa ale nie nachalna, bardzo fajnie wkomponowana w witowy charakter trunku. Bardzo dobrze sprawiły się także inne dodatki jakimi przyprawiono to piwo, a szczególnie mam tu na myśli kolendrę oraz skórkę słodkiej pomarańczy, która przydała trunkowi takiej właśnie słodkawej nuty. Generalnie rad jestem że chłopakom idzie tak dobrze i mam nadzieję i życzę im tego by szło tak dalej. Na jesień mają w planach RIS-a…..ojjj będzie się działo.
Jeszcze witbier nie zginął, póki są świetne browary
Zwątpiłem, choć nie artykułowałem tego na głos. Zwątpiłem w nazwę witbier po kilku ostatnich piwach wypitych w tym stylu. Zacząłem z nim przygodę od znakomitej propozycji Kormorana, potem było dużo gorzej. Właściwie tylko Conchita Wurst z AleBrowaru dobiła do siódemki w ocenie, z resztą piw które piłem w tym stylu było słabiej. Nadeszła w sumie dość logiczna konstatacja, że może to nie tyle styl jest z mojej bajki co Kormoran genialny (mój ulubiony browar, nie kryję). Kołatała się w mej głowie do dnia gdy przybyli ludzie w białych kitlach ze swoją wersją wita amerykańskiego. Nie ma co ukrywać, że pomimo pewnego niepokoju który powodowało słowo amerykański (spodziewałem się jakiejś IPA-owej wariacji, mało przypominającej styl) sprawę stawiałem dość jasno, albo oni, albo nikt. Albo wit wróci na zajmowane w mym prywatnym panteonie miejsce, albo po prostu zostanie z niego zrzucony na czas jakiś, lub zawsze. Odpowiedź po degustacji jest krótka – oni! Zaczęło się od drażniącej nos, świetnej woni cytrusowej – planowo. W smaku do boju ruszyła pszenica, znakomita, gęsta, treściwa, taka jak lubię. Piwo aż szczypało w jęzor od treści – planowo. A potem z tła po każdym łyku wychodził on, cudowny, wspaniale kontrujący treściwą pszenicę, dość słodkawy w charakterze, cytrus. Tak – planowo. Z amerykańskiego klimatu rzekłbym, że zionęło z trunku, tak jak się spodziewałem, trochę IPA-ą. Nuta chmielowa miała wyraźnie amerykański charakter – smakowała. Całość spięła się w naprawdę znakomite piwo na poziomie, które wróciło mi wiarę w witbiera. Jednak można! Brawa! Zamiast degradacji, nominacja dla ludzi w kitlach do miana jednego z moich ulubionych browarów (jednego z, bo jeden już jest). Po degustacji trzech wypitych ich propozycji, mam już prawo do promocji. Następne dwie – trzy powinny w tej kwestii sprawę rozstrzygnąć definitywnie. Samo piwo polecam wszystkim miłośnikom witów. Naprawdę warto. Klasa!
Motyla noga, bałem się tego piwka, z racji, że nie przepadam za pszeniczniakami, witbierami, weizenami, czy jak je tam jeszcze nazwać. Z drugiej jednak strony, Dr Brew, browar którego piwa do tej pory starałem się nabywać z pierwszej warki i na którym mogłem polegać, do tej pory, jak na Zawiszy. No tak ale piwa, które proponował ten browar dotychczas były różnymi wariacjami na temat gatunku IPA, który wielbię miłością niebotyczną. A tu proszę, lekka odmiana. Mam nadzieję, że jakoś dam radę. Początek mnie nie zachwyca, wygląda jak najbardziej rasowy witbier, bardzo mętny, jasnożółty, z niewielką ilością piany, a raczej małej warstwy czegoś, co miało ją imitować. Ta warstwa czegoś zostaje, o dziwo, jednak na dłużej. Zapach daje mi odrobinę nadziei, bo oprócz klasycznych, słodowych i pszenicznych aromatów, wyczuwam odrobinę kwaskowej woni cytrusowej (pewnie to dzięki tym skórkom pomarańczowym). Pierwsze łyki również wypijam bez krzywienia ryja, czuć połączenie pszenicy, słodu i tych właśnie cytrusowych i kwaskowych klimatów. Niestety później po raz pierwszy doświadczyłem, tak zwanego „tracenia na dystansie”, bowiem ta przyjemna i cytrusowa kwaskowatość zaczęła przechodzić powoli w klasyczny, pszeniczny kwas. Fanom zboża na pewno się spodoba, ja podziękuję za następną warkę.