Doctor Brew American IPA
Doctor Brew American IPA, 8.9 out of 10 based on 8 ratings
Ocena ogólnie:
VN:R_U [1.9.22_1171]
8.9ocen: 8 |
Nazwa: | Doctor Brew American IPA |
Browar: | Doctor Brew, Browar Bartek |
Voltaż: | 6.2% |
Rodzaj: | American India Pale Ale |
Opis producenta: | Skład: woda, słody: jęczmienne, pszeniczne, chmiel, drożdże. Piwo niepasteryzowane, niefiltrowane. Słody: pale ale, pszeniczny, karmelowy. Chmiele: cascade, galaxy, magnum, mosueka. Alc. obj. 6,2%. Goryczka: 90 IBU. Ekstrakt wag. 16% Oto piwo o intensywnym aromacie amerykańskiego i australijskiego chmielu z nutą nowozelandzkiej szyszki Motueka. Już po pierwszym łyku bogactwo cytrusów przenika żywiczny, leśny zapach chmielu Cascade. Kontra słodowa harmonizuje burzę aromatu i wyraźnej goryczki. Nieposkromiona pasteryzacją i filtracją natura obnaża swoje bogactwo doznań zupełnie innej jakości. Przeładuj otwieracz i przygotuj się – właśnie patrzysz w oczy mocnego zawodnika. |
Wysmaż recenzję
Zaloguj się aby dodać recenzję.
Się wypiło. I na tym, by można zakończyć. Bo niby wszystko jak trzeba – piana, gorycz, cytrusy (grejpfrut rządzi), smak. A jednak, kiedy pojawił się w znacznej ilości jeszcze posmak karmelowy i związana z nim słodycz, wszystko się popsuło (z każdym kolejnym łykiem czułem się coraz bardziej przytkany). Coś za mną ten karmel, który notabene lubię, chodzi i ufam, że to tylko taka przejściowa niechęć, szczególnie w tym połączeniu. Niemniej jednak tylko ten powód nie popsuł ogólnego dobrego wrażenia ze spożycia. Doktorki trzymają poziom w szlacheckim charakterze.
Dawno piłem co prawda, ale jedno z lepszych, jeżeli nie najlepszych, piw jakie piłem, a przy okazji jedno z pierwszych. Wszystko, czego należy się spodziewać po American IPA: grejpfrut w smaku i zapachu, choć czuję też lekką żywicę. Geniusz. Mam nadzieje, że niedługo uwarzą znów.
Falbanki boskie, ale w smaku lekki rozczar
Falbanki piwa, czyli piana i lejsing, boskie. Naprawdę przyjemnie się szkło z takim piwem bierze do ręki. Spora, fajna, zbita i trzymająca się piana, która dodatkowo ślicznie oblepia szkło, to jest to co piwne tygrysy lubią najbardziej. Woń świetna, intensywna, fajny grejpfrutowy zapach jest tym czego człowiek oczekuje po trunku w tym stylu. Smak niestety już tak twarzy nie wytarmosił. Było intensywnie i aromatycznie ale charakter głównej nuty nie zachwycił. Było trochę cierpko, co akurat odnotowałem na plus, jednak w cytrusowym smaku piwa było coś co nie do końca mi odpowiadało. Piwo dobre, niemniej dla browaru na tym poziomie co Doctor Brew nie jest to komplement z rodzaju sporych.
Przy okazji recenzji Sunny ALE z tegoż browaru, wspominałem iż wcale bym się nie obraził, jeśli AIPA od Doctorów będzie lepsza niż propozycja z Kormorana. Czy jest lepsza?? Jednoznacznie odpowiedzieć nie mogę bo musiałbym skonfrontować te piwa obok siebie jednego wieczoru. Wyrażę wiec swoje uczucia odnośnie tego konkretnego trunku a porównanie wyjdzie samo. Generalnie nie był to mój dzień na smakowanie piwa, ale no ku*wa musiałem czymś przepić tę całą Conchitę Wurst, pamiętnej soboty, 10 maja A.D. 2014. Już pierwsze łyki okazały się skuteczne i pozwoliły mi zapomnieć o tym całym burdeliku dookoła. Mamy tutaj wyraźnego cytrusa z lekką słodową kontrą, w zapachu natomiast wyczuwalna żywiczność taka jak w Cascade IPA ale nie tak intensywna jak tam. Dodatkowo czuć także bardzo subtelnie karmel, tzn. ja czułem. Świetne wrażenie robi goryczka. Wyraźna i długa, prawie zalegająca. W posmaku po pewnym czasie pojawia się grejpfrut, jakże typowy dla tego stylu piwa. Na koniec jak zwykle słówko o pianie: drobna, jasno kremowa, licha na ilości ale dzięki temu nie tłumi tak aromatu trunku. Fajnie szkło klejąca. Teraz po zdegustowaniu już wszystkich piw z aktualnej Doctorowej oferty, ciekaw jestem co nam Panowie zaserwują jako następne, może coś ciemnego??…czas pokaże. Tymczasem daję 9,5 + kolejny znaczek jakości.
No i to już niestety jest nałóg (kolejny do kolekcji, jeśli chodzi o mnie). Popijawka z wódeczką, trzeba dopić. Otwieram lodówe i do wyboru: koncerny i cała gama zakupionych ostatnio przepysznych, różnorakich, prawdziwych… Z jednej strony sumienie podpowiada: nie rób tego, nie marnuj takiego piwa w takim stanie, z drugiej jednak, słyszę WTF człowieku! Jesteś u siebie, bierz co Ci w duszy gra!! Nie mogę się powstrzymać. Tutaj muszę oddać hołd Braciom Zawsze Nachmielonym, którzy sprzedali mi tego bakcyla, dzięki nim poznałem ten smak i po prostu jak mam do wyboru: „piwo” i IPA, to zawsze wybieram to drugie 😀 . Nie wiedzieć czemu Brat Marcin narzeka na pianę? Jedyny zarzut miałem taki, że długo musiałem czekać zanim opadła, piękna, wysoka i długotrwała. Wspaniały, pomarańczowo-czerwony kolorek (takiego jeszcze w życiu w piwie nie widziałem). Zapach genialny, owoce ostro dają po nozdrzach. Jeśli chodzi o smak to już po prostu perfekcja w czystej postaci, duuuużo chmielu i goryczy. Gdyby to była reklama mógłbym rzec: „I’m lovin’ it”
Gorycz atakuje!
90 IBU robi wrażenie i oczekiwania wzbija na wyżyny. Otwieram i wącham. Jest bosko. Pochłania mnie moc cytrusów i chmielu. Na minus zaskakuje brak piany. Już pierwsze łyki sprawiają jednak, że zapominam o tym braku. Jest bardzo dobrze. Na początku uderza moc owoców i chmielu, by po chwili zmiksować się z goryczą i tworzyć zbalansowane duo. Po następnej chwili na placu boju pozostaje już sama gorycz. Mocna, wyraźna, dominująca ale jednocześnie nie taka, żeby się posrać. Takie piwa chce się pić. Jest bardzo dobrze. Gdyby nie wpadka z pianą byłoby wyżej, ale daję „tylko” mocne 8.