Calamity Jane
Calamity Jane,
ocen: 4 |
Nazwa: | Calamity Jane |
Browar: | Browar Faktoria, Browar Zodiak |
Voltaż: | 6.3% |
Rodzaj: | White India Pale Ale |
Opis producenta: | Słody: pilzneński, pszeniczny, płatki pszenne, płatki owsiane. Chmiele: Mosaic, Cascade, Zeus. Przyprawy: Skórka pomarańczowa, kolendra. Drożdże: US-05. Ekstrakt Początkowy: 15% wag., alk 6,3% obj. IBU 50. Calamity Jane doskonale sprawdzi się w połączeniu z delikatnymi rybami, owocami morza (krewetki, kalmary, małże), sałatkami z udziałem owoców, kozim serem, a także z średnio ostrymi potrawami kuchni tajskiej I meksykańskiej. “Nikogo jeszcze nie zabiłam, ake miałabym ochotę palnąć w łeb parę bab z Deadwood” – te słowa przypisuje się słynnej Calamity Jane, gdy grupa uzbrojonych w nożyczki “porządnych dam z towarzystwa” wdarła się do saloonu w Deadwood aby ostrzyc Jane za, ich zdaniem, jej nieobyczajne zachowanie. Jane nie dała się zaskoczyć; zadarła każdej z nich suknie i halki na głowę, aż szacowne damy wystąpiły “w stroju Ewy” ku uciesze klienteli saloonu. Życiorysu Calamity Jane, legendy Dzikiego Zachodu, nie powstydziłby się niejeden mężczyzna. Urodziła się w 1852 roku w Missouri i naprawdę nazywała się Martha Jane Cannary. W swoim barwnym życiu pracowała jako położna, tancerka, kucharka, dama do towarzystwa, woźnica dyliżansu, organizowała gry hazardowe w saloonach miast Dzikiego Zachodu, występowała także w cyrkach Buffalo Billa, gdzie prezentowała swoje jeździeckie i strzeleckie umiejętności. Doskonale radziła sobie z męską częścią konkurencji, a we władaniu bronią przewyższała wielu panów. Była rewolwerowcem i zatrudniła się jako zawiadowca w oddziale generała Crooka. Na drodze swojego życia spotkała Wild Billa Hickoka w którym Calamity się zakochała, a nawet twierdziła, że wzięła z nim ślub co było jednak kłamstwem. Dziś jest jedną z najsłynniejszych kobiet ówczesnej Ameryki, a jej postać pojawiała się w literaturze i wielu filmach. Zmarła w Deadwood w wieku 51 lat, pochowano ją tuż obok Dzikiego Billa Hickoka. |
Grzmotnij recenzję
Zaloguj się aby dodać recenzję.
Oko: jasnozłoty zamglony, piana niezby wysoka, biała
Nos: początkowo cytrusy lekko, bardziej słodkie jak brzoskwinia, a z czasem kolendra oraz lekko nafta.
Smak: jest wyczuwalna podstawa słodowa – pszeniczna, do tego witbierowskie (kwiatowo-przyprawowe), wytrawne. Goryczka nie zalega, z czasem coraz bardziej narasta, podkreślona skórką pomarańczy. Zarówno jako aromat jak i smak nie powalają, są trochę „przymglone”.
Lubię piwa z Faktorii, lecz po tym spodziewałem się czegoś więcej. Niby wszystko na miejscu, lecz brakuje pewnego „smaczku”, który inspirowałby do głębszych poszukiwań piwnej rozkoszy. Mogło być lepiej – Calamity należy spróbować.
Bardziej wit niż IPA
Pisząc najkrócej choć źle nie było to po Faktorii spodziewałem się więcej. Zaczęło się średnio od lichej piany i lekko skisłej, chmielowej woni. W smaku początek był równie nieciekawy, niemniej po paru chwilach piwo wyszło na prostą. Pomimo braku kolendry trunek kojarzył mi się raczej z witem. Rządziła nim dość słodkawa Ameryka pozbawiona prawie zupełnie charakterystycznej dla ajpiejów kontry goryczkowej. Ta wychynęła bardzo subtelnie dopiero pod koniec degustacji. Ogólnie piwo dość mocno jechało przyzwoitym ale z nóg nie zwalającym witem, na hybrydę stylów w ślepym teście bym raczej nie postawił. Jak dla mnie można się generalnie napić ale jak już nadmieniałem po Faktorii spodziewałem się więcej.
Nie powala, jak dla mnie średniak.