Buffalo Bill
Buffalo Bill,
ocen: 2 |
Nazwa: | Buffalo Bill |
Browar: | Browar Faktoria, Browar Zodiak |
Voltaż: | 5.8% |
Rodzaj: | Amber Ale |
Opis producenta: | American Amber Ale. Słody: pilzneński, karmelowe. Chmiele: Cascade, Amarillo, Simcoe, Tomahawk. Drożdże: Safale US-05. Ekstrakt początkowy: 13,1% wag. Alk. 5,8% obj. IBU ~ 37. Piwo pasteryzowane. |
Skrobnij recenzję
Zaloguj się aby dodać recenzję.
Nawet fajne
Podobnie jak Brother Watson i ja byłem, a nawet jestem nadal fanem klimatów Dzikiego Zachodu. Widziałem mnóstwo filmów tematycznych – od serii 2 Johnów: Wayne’a i Ford’a, przez filmy Peckinpaha, serie o przygodach Winnetou i spółki, dolarowy tryptyk Sergio Leone, po nowsze dzieła Costnera czy Eastwooda. Czytałem mnóstwo książek – od fikcji Karola Maya, po historie Tecumseha czy Sitting Bulla. I dlatego NIE LUBIĘ Buffalo Billa, który w historii Dzikiego Zachodu jest dla mnie jedną z czarnych kart – wielki pozer i morderca tysięcy bizonów. To tyle tytułem wstępu 🙂
A co do piwa to tak… Piana na początku bardzo fajna po dość krótkim czasie zniknęła – choć delikatny kożuch utrzymał się na powierzchni praktycznie do końca picia piwa. W zapachu Bill jest mocno słodowy i lekko chmielowy. W smaku na początku dominuje słodycz, po chwili dochodzą nuty chmielowe. Lekko wyczuwalny jest alkohol. Goryczy jest mało, jak dla mnie za mało. Ale całkiem pijalne piwo, daję 7.
Uwielbiam klimaty ‚Dzikiego Zachodu’. W trakcie studiów anglistyki chłonąłem z ogromnym zainteresowaniem każdą partię wiedzy na temat historii, właśnie z tamtego okresu, nie wspominając o tym, że w dzieciństwie filmy z kategorii ‚Western’ były jednymi z czołówki moich faworytów (co prawda często leciały dość późno, więc musiałem z partyzanta udając, że śpię, półotwartym okiem łapać jak najwięcej się da 🙂 ), więc jak dotarło do mnie info o tym piwie po prostu nie mogłem go nie zakupić. Założę się, że jako jeden z nielicznych próbowałem doczytać do końca historię Buffalo Bill’a napisaną drobnym druczkiem na etykiecie (no cóż, nie ukrywam, że od pewnego momentu pieczątka ‚Amber Ale’ znacznie utrudnia odbiór). Ale też twardo sobie postanowiłem, że cały marketing i otoczka wokół piwa nie będzie miała wpływu na moją ostateczną ocenę, jak to było w przypadku piwa Magic i kolegi Suchego zamiłowanego w motoryzacji (jak przeczytał na etykiecie „Tribute to the best racing driver ever” to dostał orgazmu takiego, że prawie zaplamił serwery Braciom Nachmielonym ;D ). No dobra, nie lejemy wody, lejemy piwo. Barwa jest genialna, brunatna i przezroczysta jak łza, piana tworzy się taka na jednego palucha, drobniutka i dość szybko umyka. Zapach dolatuje całkiem przyjemny, chmielowy i odrobinę karmelowy, po pewnym czasie robi się delikatnie metaliczny. W smaku jest to bardzo dobre piwo, goryczkowe, chmielowe i z lekkimi nutami piwa ciemnego. Niestety po jakimś czasie, podobnie jak w przypadku zapachu, dochodzi delikatny metaliczny posmak (ja to sobie wytłumaczyłem ‚gorączką złota’ 😛 ). Mogę z czystym sumieniem polecić wszystkim wielbiącym polskie koncerniaki, jest to taki ich odpowiednik z trochę wyższej półki.