Behemoth Heretyk
Behemoth Heretyk,
ocen: 4 |
Nazwa: | Behemoth Heretyk |
Browar: | Browar Perun, Browar Wąsosz |
Voltaż: | 5.5% |
Rodzaj: | American Amber Ale |
Opis producenta: | Skład: Woda, Słody jęczmienne, Chmiele, Drożdże górnej fermentacji. Piwo pasteryzowane. Piwo w stylu amerykański bursztynowy ale. Dominuje aromat i smak chmielu: cytrusy, mango, żywica. Intensywne i złożone nuty słodowe: karmel, biszkopt, ciastka. Goryczka umiarkowana, balansująca słodową słodycz. |
Zaaplikuj recenzję
Zaloguj się aby dodać recenzję.
Wygląd: Ciemno miedziany kolor z widocznym zamgleniem. Piana biała, drobno pęcherzykowa, średnio obfita. Zanika stosunkowo szybko do pierścienia przy ściance i strzępka na środku.
Aromat: Mocno dojrzałe, miękkie tropikalne owoce i żywica na pierwszym planie, w tle nuty biszkoptów, skórki chlebowej i karmelu.
Smak: Początek to nieco tropikalnych owoców i cytrusów, lekko wytrawnie. Potem ukazują się biszkopty, tosty, lekki karmel. Na koniec goryczka, mocno wyczuwalna i silnie żywiczna. Wyraźnie dominuje nad resztą i długo zalega w przełyku.
Ogólne wrażenie: Szczerze mówiąc piwo wypada słabiej do reszty „Behemotów”. Czuć amerykańskie chmiele, czuć cechy amber ale. Goryczka jednak zbyt uwydatniona, zwłaszcza w swojej żywiczności. Przez co piwo zaczyna nieco męczyć od połowy butelki.
Zaczynam nabierać zaufania do nazwiska Czogalla. Panie Adamie, pańskie zdrowie, tym bursztynowym ALE. Kolor jak przystało na nazwę, piana dosyć trwała. Ale to wszystko nieważne. Smak. Tego się spodziewałem czytając etykietę. I to jest osiągnięcie, a kretyńską nazwę jestem gotów wybaczyć, wszystko się jakoś nazywa. ALE z nutami owocowymi, silny chmiel i nienachalny alkohol. Tak trzymać! Dla mnie szlachcic!
Równia pochyła
Co rogate piwo na cześć death metalowej kapeli to gorzej. O ile belgijska IPA dziwiła stylem to jednak była piwem udanym, jej ciemny odpowiednik był już w tej kategorii z twarzy podobny zupełnie do nikogo, teraz niestety jest jeszcze gorzej. Zaczęło się od z trudem wybitej piany, która jednak w małym sympatycznym pierścieniu została z człowiekiem. Woń zła nie była, ot sensowny, wytrawny cytrus i tyle. O smaku tego niestety napisać nie można. Cytrus był w nim też obecny, jak i trochę nuty charakterystycznej dla piw czerwonych, niemniej wszystko dominowała średnio przyjemna i treściwa nuta żywiczna. Jakby tego było mało to wszystko kończyło się, niespecjalnie intensywną i nieciekawą w charakterze goryczką, która nieprzyjemnie zalegała po łyku. Dyplomatycznie napiszę, iż szału nie było. Siląc się na porównanie z albumami tej zacnej kapeli to o ile Belgian IPA była dobrym lecz za wolnym „The Satanist”, ciemnica sensownym ale tyłka nie urywającym „Demigod” to ten wypust porównać można do totalnie przeciętnej i bezjajecznej dla mnie „Zośki”. Ma być podobno jeszcze jedno ostatnie piwo z serii, więc jest jeszcze ostatnia nadzieja, że któryś z trunków poziomem dorówna świetnemu „The Apostasy”. Co do Heretyka to z pewnością niestety więcej po niego nie sięgnę, gdyż przy tak świetnych piwach w tym stylu jak na przykład Kuba Rozpruwacz z Bednar nawet nie stał.