Atomic Lucy
Atomic Lucy,

ocen: 2 |
Nazwa: | Atomic Lucy |
Browar: | Browar Birbant |
Voltaż: | 7% |
Rodzaj: | Imperial Cloudy India Pale Ale |
Opis producenta: | brak danych |
Stwórz recenzję
Zaloguj się aby dodać recenzję.
ocen: 2 |
Nazwa: | Atomic Lucy |
Browar: | Browar Birbant |
Voltaż: | 7% |
Rodzaj: | Imperial Cloudy India Pale Ale |
Opis producenta: | brak danych |
Zaloguj się aby dodać recenzję.
Wygląd: Bursztynowy, ciepły kolor z wyraźnym, równomiernym zmętnieniem. Piana ecru, drobno pęcherzykowata, dość skąpa. Szybko zanikła do cienkiego kożucha, który utrzymał się prawie do końca.
Aromat: W pierwszym planie zdecydowany aromat cytrusów z przewagą grejpfruta. Jest świeżo i intensywnie. W tle pojawia się nieco słodszych nut owocowych w stylu mango, marakui, brzoskwiń. Po ogrzaniu ujawnia się nieco nut maślanych i toffi a owoce wydają się robić bardziej przejrzałe.
Smak: Początek wyraźnie goryczkowy z wyczuwalnym grejpfrutem i gorzkimi cytrusami. Nalej przechodzi w słodszy smak miękkich owoców tropikalnych identycznych jak w aromacie. Po ogrzaniu wychodzi nieco toffi i lekkich nut maślanych. Na finiszu goryczka, przyjemna, w stylu gorzkich pomarańczy, grejpfruta. Jest mniej intensywna niż można by się spodziewać po Imperial IPA, ale przyjemna. Alkohol bardzo słabo wyczuwalny, lekko podbija goryczkę. Nasycenie średnie.
Ogólne wrażenie: Trunek naprawdę udany. Mocno owocowy i świeży, z przyjemną goryczką. Lekka nuta masła i toffi nadają specyficznej słodyczy. Całość stoi, gdzieś pomiędzy New England / Vermont IPA a typową Imperial IPA. Bardziej goryczkowo i konkretniej niż w pierwszej, ale nieco za delikatnie na typową Imperialną.
Święta się skończyły, czas wrócić do rzeczywistości, a ta niestety za oknem jest szara i ponura, ciemno, zimno i nieprzyjemnie. Zatęskniłem za letnimi klimatami. Nie mając zbytnio perspektyw przez najbliższe parę miesięcy, przynajmniej dzięki tej pozycji mogę sobie przypomnieć smakiem tę przyjemniejszą część roku. Intensywny cytrus doleciał do nosa już sekundę po odkapslowaniu, nawet bez zbliżania szyjki. Po przelaniu do głosu dochodzą jeszcze niestety nuty lekko maślane i trochę fermentu, nadal jednak wącha się to dość przyjemnie. Barwa ciemnego złota, solidnie mętna. Piana niestety licha, utrzymuje się dłużej tylko w postaci cieniutkiego kożucha. W smaku jest dobrze, jest solidna chmielowa gorycz, która po chwili przechodzi w przyjemny tropikalny owoc, najpierw gorzki grapefruit, a dalej w słodkie mango. Daje się tutaj też wyczuć ten maślany posmak, który był już wyczuwalny w zapachu, jednak jest on subtelniejszy w tej sferze odczuwania i nie przeszkadza zbytnio w degustacji. Alkohol praktycznie w ogóle niewyczuwalny, może gdzieś tam w drugiej połowie butelki, ale jak na te solidne 7,8% to jest naprawdę super. Dobra rzecz, byłoby jeszcze lepiej bez tego masła, a tak tylko 8.