PINTA Oto Mata IPA
PINTA Oto Mata IPA,
ocen: 8 |
Nazwa: | PINTA Oto Mata IPA |
Browar: | Browar Pinta, Browar na Jurze |
Voltaż: | 5.2% |
Rodzaj: | India Pale Ale |
Opis producenta: | Skład: słód Weyermann pilzneński premium, płatki ryżowe, Carapils, chmiele: Pacifica (NZ), Simcoe, Mosaic (USA), Galaxy (AUS), drożdże Safale S-04. Piwo pasteryzowane. Ekstrakt: 14% wag., Alkohol: 5.2% obj. Rok 2013, marzec. Gdy w Japonii zakwitły wiśnie, my w Polsce fermentowaliśmy pierwszą porcje Oto Mata IPA. Używając ryżu, bardzo jasnego słodu i chmielu z Antypodów stworzyliśmy piwo subtelne w wyglądze, lecz silne w charakterze. Tak sobie wyobrażamy Japonię. Taka jest PINTA Oto Mata IPA. |
Przybij recenzję
Zaloguj się aby dodać recenzję.
Wygląd: Jasno złociste i klarowne. Piana czysto biała, drobno pęcherzykowata i dość obfita. Opada niezbyt szybko do pierścienia zdobiąc przy tym szkło.
Aromat: Początek lekko kwiatowy z lekkim aromatem czerwonego grejpfruta. W tle słód, białe pieczywo i ryż.
Smak: Na pierwszym planie gorzkie cytrusy w stylu grejpfruta z lekkim akcentem kwiatowym. Dalej ujawnia się słód z nutami białego chleba, ryżu oraz owocowa słodycz w stylu brzoskwiń, moreli. Na koniec goryczka. Długa i dość konkretna, o posmaku gorzkich cytrusów z lekką nutą żywicy. Alkohol niewyczuwalny. Lekko kleiste w odczuciu.
Ogólne wrażenie: Dodatek ryżu wniósł do IPA specyficzny posmak. Aromatycznie i smakowo nieco wodniste i wyraźnie łagodniejsze od standardowych wersji IPA. Całość lekko kleista od ryżu. Moim zdaniem „japoński” charakter piwa można by ukazać lepiej, choćby japońskimi odmianami chmielu.
Że niby japońskie bo cośtam z ryżem. IPA , dobre piwo dziwnie jasne, jak na IPA, znośna piana. Aromat, silniejszy niż oczekiwania. Pinta zawsze zasługuje na uwagę.
Bardzo lubię Ipa/Ipę/Ipy (?)
Bardzo lubię ich goryczkę. Oto Mata Ipa to dla mnie bardzo pozytywne zaskoczenie. Kolor może rzeczywiście nie za bardzo zapadający w pamięć ale woń… mmm… szukając skojarzeń które zawsze mam dziwne wybieram skojarzenie brzoskwiniowe. Smak zdecydowanie na bardzo duży plus, goryczą ale też łagodność no i oczywiście brzoskwinia. Dla mnie rewelacja.
Piana nie za duża, ale trzymała się do końca, po otworzeniu od razu czuć woń chmielu, piwko bardzo przyjemne nie jest bardzo gorzkie co pewnie spowodowane jest dodaniem płatków ryżu.
Jest to jedno z tych piw, które do tej pory skutecznie omijałem nawet wtedy gdy praktycznie spadało mi z zapełnionej póły prosto w ręce. No cóż… ryż… mówi samo przez siebie, piwo z ryżu?? WTF?? No ale w sumie, Japonia, tam nawet wóde z ryżu robią. No dobra, spróbujemy, 3 ‚Zdrowaśki’ i 2 ‚Litanie’ i myślę, że jakoś damy radę. Pierwsze co rzuca się w oczy to kolor: szczyny… jasny, żółty (nawet nie złoty, po prostu żółty). Dużym atutem, jeśli chodzi o wizual, jest piana, która faktycznie nie wybija zbyt wysoka, ale walczy ostatkiem sił do samego dna (jak na prawdziwego samuraja przystało). Wącham, i cóż… chyba nie ma się co obawiać, pachnie klasyczną IPĄ, trochę jakby z jakimiś obcymi aromatami, ale jednak. W smaku na pierwszym planie jest gorycz, później gorycz i na samym końcu… gorycz. Jest dobrze, moje obawy były całkowicie bezpodstawne, polecam wszystkim. Sayonara.
Brat Watson wiersze pisze, to i ja coś popełnię,
Tym samym twórczą lukę tym tekstem wypełnię.
Otwieram butelczynę, zaciągam nosem niucha,
A tu na mnie fajna cytrusowość bucha.
Skórką pomarańczy bym to tak określił,
Aby obrazowo wam kwestię nakreślić.
Przelewam do pokala, pianę cudną dostałem,
Pod pianą czegoś tak pięknego jeszcze nie widziałem.
Piękne żółte złoto, wręcz słonecznikowe,
Jeszcze bardziej podpaliło me kubki smakowe.
Moczę więc swe usta nad brzegiem pucharu,
Biorąc łyk za łykiem, niemal bez umiaru.
Powiadam wam ludziska, goryczka dominuje,
Do grejpfruta zmysł mój tak ją porównuje.
Zalega trochę w ustach, wręcz ściąga na języku,
Tak za każdym razem, gdy łyk ląduje w przełyku.
Ciut nie moja bajka, niestety stwierdzić muszę,
Więc nie wiem czy tę Ipę jeszcze kiedyś ruszę.
Kończę zatem Bracia, moje twórcze wynurzenie,
Czas kolejnym piwem sponiewierać podniebienie.
Jak łyk świeżego powietrza
Los chciał, iż konsumowana była po dwóch nieciekawych kwasiorach. Wymęczony mój przełyk długotrwałą walką z kwasem, zalegającym jeszcze w ustach, odetchnął z niekłamaną ulgą po wlaniu jej do gardła. Była naprawdę niczym łyk świeżego powietrza dla utrudzonego dystansem wędrowca. Już woń zwiastowała ulgę, co w przypadku IPA-y kompletnie nie dziwi. Tradycyjnie fajny cytrusik. Piana z trudem wybita i, naprawdę konkretna, choć na szczęście dla mnie bardziej wytrawna niż owocowa, goryczka. Poza tym klasyczna IPA z konkretną goryczą dominującą trunek. Dla mnie zbyt konkretną, niemniej nie da się ukryć, iż odetchnąłem z ulgą wlewając wreszcie do przełyku jakiś naprawdę dobry jakościowo browar. Nie zemdlałem, ale chętnie się jeszcze kiedyś napiję.
Nie będzie moją ulubioną PINTĄ
Większość z piw PINTY jest zdecydowanie w moim guście. Są to piwa o wyrazistym smaku ukazujące jak może (i powinno!) smakować piwo i czym różnią się piwa z mniejszych browarów od tych z koncernów. Są jednak i takie piwa PINTY, które mi nie podchodzą. Skrajnym przypadkiem było a’la Grodziskie. Oto Mata IPA jednak również nie zagości w towarzystwie mych ulubionych piw. Przyzwoita 6 – ok. Ale nic więcej. Ładny, bardzo jasny kolor, lecz brak piany. Ładny aromat lecz smak całkowicie zdominowany przez gorycz. Za bardzo. Lubię gorycz. Także wtedy, gdy jest wyrazista, ale nie wtedy, kiedy gorycz goryczą pogania. W mojej ocenie czara goryczy się przelała. Jeśli jeszcze kiedyś spróbują tego piwa, it won’t any time soon.