Behemoth Bafomet
Behemoth Bafomet,
ocen: 5 |
Nazwa: | Behemoth Bafomet |
Browar: | Browar Perun, Browar Wąsosz |
Voltaż: | 11.6% |
Rodzaj: | Russian Imperial Stout |
Opis producenta: | Skład: Woda, Słody jęczmienne, słód pszeniczny, ekstrakt słodowy, płatki owsiane, jęczmień palony, Chmiele, wanilia, Drożdże górnej fermentacji. Piwo pasteryzowane. Piwo w stylu RUSSIAN IMPERIAL STOUT. Intensywne doznania kawy, czekolady, paloności i karmelowej słodyczy zwieńczone przez konkretną paloną goryczkę. Piwo złożone, likierowe i oleiste, do długiego delektowania się. |
Doklej recenzję
Zaloguj się aby dodać recenzję.
Piana zostaje jako wąski krążek. Aromat: ekstra mocny czekoladowy plus słodka wanilia i b. dobre tło palone. Podobnie ze szkła. Smak – słodycz dobrze skontrowana przez goryczkę palonych słodów. dominacja likierowej czekolady waniliowej, wręcz jakby rumowe nuty, dobre palone słody. Jest oleistość na języku. Jest dobre ciało. Chyba najlepszy polski RIS jaki piłem. Do ideału brakuje trochę chmielowej goryczki i za bardzo dominuje wanilia. Powinno być bardziej czekoladowe. alkoholu niemal nie czuć.
Zima w pełni, więc i łapiemy za ciemne i mocne zimowe trunki na rozgrzanie. Na tego już dawno ostrzyłem sobie apetyt, ale długo się powstrzymywałem (leży u mnie gdzieś od ostatniego Euro we Francji. Zaczyna się przepięknie, jest czarny jak smoła, jak na prawdziwego demona przystało, a piana jest bardzo gęsta z bardzo drobniutkich pęcherzyków. Sam trunek konsystencją nie przypomina zwykłego jasnego pełnego, zgodnie z opisem na etykiecie, jest oleiste. Zapach, no i tu już wychodzi majstersztyk tego piwa, jest to bardzo przyjemna mieszanina ciemnej czekolady ze słodkawym, owocowym, coś jakby wiśniowym likierem i karmelem. Alkohol jest wyraźnie wyczuwalny, ale nie w tym złym sensie, dodaje trunkowi charakteru. A teraz do meritum, w smaku od początku atakuje człowieka intensywna gorycz czekolady, intensyfikowana również goryczkowym posmakiem alkoholu. Z piwa wyziera treść mocno wytrawna, momentami odrobinę zbożowa i gorzka. Gorycz zostaje na długo na języku. Daleko w tle daje o sobie delikatnie ta „jakby wiśnia”. Jak dla mnie Wyborniak, bez chwili zastanowienia.
Wygląd: Czarne, nieprzejrzyste z beżową pianą.
Aromat: Słodowy, czuć słodycz czekolady, wanilii, likieru kawowego. Ogólnie słodko i cukierkowo.
Smak: Ciężki, przypomina likier albo nalewkę z kukułek. Czuć wanilię, czekoladę. Goryczka nadaje złożoności i przełamuje słodycz. Alkohol dobrze zamaskowany, ale uwydatnia się w ustach co przy tym voltażu raczej nie dziwi.
Ogólne wrażenie: Cudowne, ciężkie, likierowe. Spokojnie mogę powiedzieć, że najlepsze piwo jakie w życiu piłem.
Aromat z butelki – ciemne słody i wanilia poszły na pierwszy ogień. Z kolei ze szkła czuć likierowość, potem klasykę – palone słody kawowe, czekoladowe i znów wanilię. W tle tylko majaczy goryczka chmielowa. Są też (z czasem tj. po ogrzaniu) praliny, kawa po wiedeńsku, likier – śliwka w czekoladzie. Rzeźnia jak na płycie Demigod! Goryczka pomiędzy intensywną a średnią, lekko zalega na języku z wyraźnym podbiciem przez paloność.
Piwo jest wytrawne, wyklejające usta, oleiste wręcz, złożone. Alkohol ujawnia się z czasem w smaku i co nie powinno dziwić przez ogrzewanie od języka, gdzie również wychodzi efekt szczypania (jak również podniebienia).
Wysycenie niskie tylko dopełnia i tak wysoką pijalność jak na RIS-a.
Podsumowując – czarna ambrozja, którą chciałbym pić w niebie 🙂
Miazga!
Nareszcie! Ostatnie piwo z serii Behemotha wreszcie zmiażdżyło temat tak jak muza tego zacnego zespołu. Zaczęło się od naprawdę fajnej kremowej piany. Woń zaskoczyła i zmiażdżyła zarazem była bowiem mocno ciastkowa. W smaku było podobnie, ciężko, oleisto, ciemno, z bardzo wyraźną i dominującą nutą która najbardziej skojarzyła mi się z ciastkami. Generalnie było zadziwiająco słodko z jednym wyjątkiem od reguły czyli paroma łykami w środku degustacji gdzie niespodzianie do głosu doszła gorzka czekolada i niestety alkohol. Ciastka szczęśliwie dość szybko go przykryły. Naprawdę był to jeden z lepszych RIS-ów jaki piłem w życiu i cieszy, że zacna kapela na B w końcu doczekała się piwa godnego jej poziomu. Aż się chciało zaryczeć podczas picia: Apo, Pantoz, Kakodaimonoz! 🙂
Piana niespecjalnie wybiła. Aromat bardzo przyjemny, kawowo-słodowy. W smaku nuty kawy, słodu, z delikatną goryczką na końcu. Ogólnie bardzo zacna propozycja ale z dość zaporową ceną.