Komes Podwójny Ciemny
Komes Podwójny Ciemny,
ocen: 8 |
Nazwa: | Komes Podwójny Ciemny |
Browar: | Browar Fortuna, Browar w Miłosławiu |
Voltaż: | 7% |
Rodzaj: | Ciemne |
Opis producenta: | Piwo ciemne refermentowane w butelce. Ekstrakt 15% wag. Komes Podwójny to ciemne, mocne piwo fermentowane drożdżami tzw. górnej fermentacji. Taki sposób fermentacji w otwartych kadziach, duża ilość fermentującego ekstraktu oraz zastosowanie ciemnych słodów dają w efekcie piwo o znacznej mocy, które cieszy podniebienie pełnym, wyrazistym, zbożowo-owocowym smakiem, dopełnionym delikatną goryczką. Kluczowym elementem powolnego dojrzewania smaku Komesa Podwójnego jest zastosowanie tradycyjnej, pracochłonnej metody powtórnej fermentacji w butelce. To dzięki nie z upływem czasu piwo to staje się mocniejsze i bardziej wytrawne. Na przestrzeni 18 miesięcy trwałości Komes zmienia swój smak. Zdecyduj ile będzie dojrzewał Twój Komes. Warzyliśmy nasze piwa niespiesznie, poświęcając im wiele czasu i troski – ciesz się nimi w ten sam sposób, niech będą źródłem twej leniwej przyjemności. Piwo dojrzewające w butelce. Piwo niepasteryzowane. Surowce: woda, słody jęczmienne (jasny, monachijski, karmelowy), cukier (kandyzowany, bursztynowy, trzcinowy), chmiel goryczkowy, drożdże. Zawiera osad drożdżowy. |
Chlapnij recenzję
Zaloguj się aby dodać recenzję.
Liczyłem, że będzie lepsze od potrójnego. Niestety, to piwo ma się nijak do belgijskich dubli. Kolor jasny, jak na piwo „ciemne” – ciemny bursztyn. Mega piana za to bezowa i trwała, a do tego zostawia okazały leasing. Zapach raczej przypomina żytni chleb. Smak – trudno określić, bo jest nijaki. Wysycenie bardzo mocne, wręcz przypomina szampana. Czasami przebija czekolada, dużo za to kwaskowości (od ciemnych słodów), czasami przebije się jakby nuta szlachetnego wina porto. Jednak ogólnie lipa. Jestem zawiedziony.
Rozpoczynam podejście pod Komesy, na pierwszy ogień idzie Podwójny ciemny w warce z 2015 roku, a zatem przynajmniej rok i trochę (a że datę spożycia ma w styczniu 2018, to może nawet i dużo dłużej) przeleżał i liczę, że ten fakt dobrze mu zrobił. Pod kapslem rzeczywiście zebrał się anonsowany już kwas, jakiś taki lekko stęchły zapach, a dalej słodkawy, karmelowy i taki mi się kojarzący z blondem, wytrawny, w kierunku szampana, z nutą alkoholu. Przelanie i duża zaskoczka bo piwo wyskoczyło ochoczą z taaką pianą, nie wiem czy to błąd w sztuce nalewania czy tak miało być, ale dawno takiego widoku człowiek nie doświadczył, to i niech będzie na plus. Dla uzupełnienia jeszcze bąble raczej małe, przechodzące w średnie – piana niestety okazała się tylko chwilowym zjawiskiem i szybko zmniejszyła się do mikroskopijnych rozmiarów. Barwa podchodząca pod ciemną, ale z prześwitami, ciemnobursztynowa. Nos w kufel i mamy nuty owocowe, szampańskie, wytrawne, karmel. Pierwszy łyk i cóż zachwyty się kończą. Owszem idzie owocami, idzie karmelem, czyli jakimś słodem, ale jak dla mnie wszystko psuje ta lurowata kawa, na dodatek jeszcze poprzedzana kwasem (anonsowanej w składzie na etykiecie lukrecji, nie odnotowano). Mamy tu goryczkę, ale nie jest przesadnie uwypuklona, za to na dystansie pierwsze skrzypce odgrywają blondowo-owocowe klimaty. Do tego czuć coraz bardziej rozgrzewający się żołądek, oznakę działającego alkoholu, który wydaje się dobrze ukryty, z doznań sensorycznych czuć szczypanie na języku. To skwaśnienie już wspominane również co i róż daje o sobie znać, a to raczej nie sprzyja konsumpcji. Jak to mówią pierwsze koty za płoty, początek mnie nie powalił, nie miałem żadnych przed założeń, bo browar Miłosław już zdążyłem, raczej z mało korzystnej strony, poznać i się nie nastawiałem na fajerwerki. Liczę, że dalej będzie już tylko lepiej. Po-średniak to ocena adekwatna – z racji tego, że plusów nie brakowało, ale niestety minusy swoje zło poczyniły. Można popróbować, ale czy wracać to już po głębszym zastanowieniu.
Kolejny z serii komesów, który próbuję. Zapach taki ni jaki, jakby lekko kwaskowo się zapowiadało. I tak też było. Ciemne (chyba tylko z koloru) kwaskowe (to zdominowało całość) piwo z lekką słodyczą na końcu. Nawet mi podeszło, ale powtórki póki co nie planuję.
Ostatni z czwórki Komesa, który mi się trafił. Pozostałe pozostawiły po sobie raczej dobre wspomnienie, więc i wobec tego miałem pewne wymagania. No i się nie zawiodłem. Z wyglądu całkiem przystojny, mętny ciemniak z ładną blond czupryną. W zapachu jest solidna ilość kawy i dość charakterystyczny dla tej serii alkohol (to jest chyba najsłabsze z całej serii 😀 ). W smaku coś pomiędzy porterem a koźlakiem, jest kawa, kontra słodko-karmelowa i oczywiście trochę alkoholu w tle. Dobra pozycja do uczczenia 0:4 na Santiago 😉 .
Słabsze od pierwszego, acz nawet było dobre. Takie niby mocne, ale jednak nie mocne. Po raz kolejny czuć karmel, słodki posmak i fajną, mocnawą goryczkę. Nawet dobre.
Wytrawna kwasota
Zawiodłem się cholernie. Może moje podniebienie jest niegodne i nieczułe na jego uroki. Niemniej piwo to mnie po prostu NAPRAWDĘ BAAAAARDZO nie smakowało. A zapowiadało się tak dobrze. Porter Komes – bardzo dobry. Po nalaniu Podwójnego Ciemnego piana była ładna, barwa takoż, a ja szykowałem się na ucztę. Jakież było moje zdumienie, kiedy po jednym łyku, potem następnych dla upewnienia się bo byłem w szoku, kiedy okazało sie, że piwo to jest niemal ochydne. Kilka łyków jeszcze można się napić, ale potem już zdzierżyć tą kwasotę ciężko. Strasznie wykrzywia gębę. Po połowie zastanawiałem się czy – tak, jest mi wstyd ale rozważałem to – nie wylać reszty. Dałem do spróbowania żonie i zdziwiła się jak mogę pić takie świństwo, „a może jest zepsute?”. Obawiam się, że zepsute nie było, a po prostu taka jego specyfika. Nie lubię kwaśnych piw, a to było naprawdę kwaśne. Do tego miało taki specyficzny posmak, uwydatniony przez spore nagazowanie. Niemniej, naprawdę miałem trudności z wypiciem tego piwa. Ostatecznie nie wylałem go, ale kolejne łyki niemal sprawiały mi ból. Generalnie więcej po nie sięgnę. Piwo zupełnie nie dla mnie. Daję na wyrost 3, gdyż dla moich kubków smakowych to najwyżej sikacz.