PINTA Atak Chmielu
PINTA Atak Chmielu,
ocen: 17 |
Nazwa: | PINTA Atak Chmielu |
Browar: | Browar Pinta, Browar na Jurze |
Voltaż: | 6.1% |
Rodzaj: | American India Pale Ale |
Opis producenta: | Fermentowane z użyciem drożdży Safale US-05 w temp. 18-19 stopni C. Skład: słody Weyermann: pale ale, melanoidynowy, Carahell, Carapils; chmiel (USA): Citra, Simcoe, Cascade, Amarillo; drożdże Safale US-05. Piwo pasteryzowane. Ekstrakt 15,1% wag. American IPA 15,1%. Fantazyjnie nachmielone piwo w stylu American India Pale Ale. Czerwono-miedziane, treściwe, ze smakiem i aromatem cytrusowym, kwiatowym, żywicznym, sosnowym i owocowym, pochodzącym od amerykańskiego chmielu. |
Grzmotnij recenzję
Zaloguj się aby dodać recenzję.
Wygląd: Barwa miedziana, a sam trunek klarowny. Piana czysto biała, drobno pęcherzykowa, dość obfita. Zanikając do pierścienia wyraźnie oblepia szkło.
Aromat: Już od otwarcia butelki zgodnie z nazwą atakują chmiele. Czuć wyraźną woń żywiczną, sosnową oraz cytrusy w stylu cytryny, grapefruita. W tle, zwłaszcza po ogrzaniu, wyczuwalny karmel.
Smak: W pierwszym planie cytrusy z charakterystyczną owocową goryczką. Do tego świeża żywica. Potem do głosu dochodzi słodowa podbudowa z wyraźną karmelową słodyczą. Na koniec wyraźna, nawet agresywna goryczka o wyraźnie żywicznej nucie. Długo zalega w przełyku. Alkohol niewyczuwalny w smaku.
Ogólne wrażenie: Naprawdę dobra klasyczna American IPA. Zarówno smak i aromat zdominowany jest tutaj przez amerykańskie chmiele. Jest mocno żywicznie z akcentem cytrusowym. Karmel przyjemnie ułagadza całość. Goryczka konkretna i długa. Nie każdemu to podpasuje, ale tak ma to być. Klasycznie.
Ponoć pierwsze polskie piwo w stylu American India Pale Ale.. Bardzo nachmielone. Amerykańskie chmiele wnoszą niezapomniane aromaty – cytrusy, sosna i żywica. Do tego bardzo ładny kolor ciemna miedź i niebotyczna wręcz, trwała piana. Goryczka znakomita, nie zalegająca. Można pić i pić
Termin 21.06.17 pite 19.03.17 r.
Barwa i piana – bez zmian. W aromacie – rozczarowanie. Jebur skarpet dominuje nad nutami cytrusowo-żywicznymi. Do tego w tle mydło. W smaku niezmiennie. Karmelowo-melanoidynowe nuty, ale jest wytrawnie. Goryczka średnia, lekko zalegająca, w nucie grejpfrutowo-żywicznej.
Coś się popsuło i to na dobre. Jak tak dalej pójdzie to się piwo będzie kupować tylko ze względów sentymentalnych.
I co napisać o piwie, które zbiera tak dobre recenzje i jest chwalone wszem i wobec. Co napisać, kiedy jego konsumpcja choć ze wszech miar poprawna, niestety nie dostarcza żadnych większych doznań, poza tym, że jest spoko. Bo tak to się wszystko przedstawia. Być może winna temu jest dystrybucja, która dotarła do szerszego odbiorcy, czyli do hipermarketów (nie neguję tutaj tego, że tak jest, bardzo pięknie, tylko zwracam uwagę, że to zasadniczo mobilizuje, by się mocniej starać). Co niestety nieraz przekłada się na to, że browar warzy śmiało, ale licznie i po łebkach. Gdzieś wyczytałem, że człowiek jak już się opije goryczkowych i nachmielonych piw, np. w stylu tu prezentowanym, to ma tendencję do wybrzydzania, czy też do tego, by myśleć „eee, co tak słabo, nic nie czuję”, itd. Nie wiem, być może jest w tym jakaś prawda, ale jedno mi się nasuwa, że konkurencja nie śpi i za tą właśnie Pinta nie nadążyła, przynajmniej w tym wypadku. Niech wystarczy te kilka myśli, choć niewiele o samym piwie, które jak wspomniałem złe nie jest, ale też niczego, jak na razie urwać nie jest w stanie. Moja ocena to Zawisza.
To jest to, czego szukałem. Wyśmienicie zbalansowany smak. Wszystkiego pod dostatkiem: chmielu i aromatów cytrusowych. Piana i kolor bardzo OK. W trakcie spożycia dobroć rozlewa się leniwie po kubeczkach smakowych i mile łechce podniebienie. Nie jest za słodko, nie jest zbyt gorzko. Po prostu w sam raz. Nie dałem „10”, gdyż nie wiem, co mnie jeszcze w życiu spotka. POLECAM.
Największy klasyk oczywiście i picie go to wielka przyjemność, ale i tak uważam, że znaleźć można nawet wśród Pinty piwa znacznie lepsze
Świetne piwo, najlepsze IPA obok Rowing Jacka, Sunny Ale i Kinky Ale jak dla mnie 🙂
Wcale się nie dziwię wysokim ocenom – tyle w temacie 🙂
Strach przed przechmielonym piwem był wysoki , ale na szczęście pinta wyszła z tego pomysłu obronna ręką. Ah, ten grepfrut i ta goryczka. Naprawdę dobre piwo.
Kolor miedzi, piana jasna gęsta, zwarta, opada pozostawiając ślad na szkle. Aromat wybitnie chmielowy – czuć cytrusy, ale też iglaki (sosna), i trochę przypieczonej skórki chleba (od słodu melanoidynowego).
W smaku orzeźwiające choć znów chmiele przykrywają słody. Piwo jest wytrawne, zarazem „lekkie” z wyczuwalnymi ciemnymi słodami. Goryczka wybitnie wytrawna – przenosi nas do lasu iglastego, wysysania grejpfruta na plaży.
Wysycenie średnie jest dla mnie w sam raz.
Sobota wieczór, więc mam chęć na jakąś akcję. Wpada sąsiad z piwem więc zrobimy degustację…
Tego dnia postanowiłem pojeździć czymś, czym jeździł już niemal każdy szanujący się kierowca a zdania są podzielone. Poszedłem więc, gdzie poszedłem i przyprowadziłem co przyprowadziłem. Wziąłem kluczyki, otworzyłem, wsiadłem i pojechałem. Silnik mocą nie powala, raptem 6,1%; wrażenia nie robi ale całość i tak fajnie się odpycha. Na wyposażeniu miałem całkiem niezłą i wyraźną goryczkę. Była wszędzie. Pachniało cytrusami, aż szkoda wysiadać. Karoseria też fajna, w takim rubinowym, głębokim kolorze. Było zimno a to kabriolet, więc rozkładamy dach. Ten gruby z jasnego, drobnego jakby płótna. Robił wrażenie. Sprawdzamy audio; włączyłem radio, akurat leciała lokalna stacja IPA.FM a w nim kawałek kapeli PINTA pt.: „Atak Chmielu”. Całkiem w sumie dobra nuta. Ostatnio chłopaki wydali nowy singiel „Imperator Bałtycki” ale jeszcze go nie słuchałem. Na szybko jeszcze spalanie; 1-2 łyki na 5 minut. Jest dobrze. Niestety nic co dobre nie trwa wiecznie. Tak jeździłem, że skończyło się w końcu paliwo. Szkoda, ale znam adres dealera….
zaciekawiony różnorodnością propozycji PINTY brnę dalej w głębię smaku. Jak wszystkie jej piwa, Atak Chmielu również niesie ze sobą coś wyjątkowego, odróżniającego od „szarej masy” najszlachetniejszego z trunków. Po otwarciu dobiega charakterystyczny zapach chmielu, zdecydowany, przyjemny. Barwa bursztynowa, piana gęstnieje w mgnieniu oka, pozostając w postaci pięknej kołderki do ostatniego łyka. Gorzkawy na początku smak ustępuje chmielowym nutom po dłuższej chwili. Gorycz i niewielka słodycz mieszają się ze sobą nie dając chwili wytchnienia pijącemu. Zdecydowanie warto.
Trunek z klasą
Stanął w pewnym pubie, szklanka w szklankę, z właśnie debiutującym „Żytorillo”. Byłem nie tylko ciekaw obydwu trunków, ale i tego które wyjdzie zwycięsko ze starcia. I muszę uczciwie napisać, iż poległ. Jednak naprawdę minimalnie. Żeby było weselej, w mojej ocenie, smakiem piwa wiele od siebie nie odbiegały, jednak ”Żyto” było zdecydowanie bardziej intensywne. Co zaoferował więc „Atak Chmielu”? Przede wszystkim genialną woń. Po prostu genialną. KO dla nozdrzy i tyle, uskutecznione przy pomocy cytrusów. Dalej w bój ruszyło naprawdę dobrze zbalansowane piwko o bardzo treściwej i intrygującej nucie, której nie dam rady rozszyfrować. Ta w połączeniu z subtelnymi owocowymi nutami dała naprawdę ciekawe połączenie. Omdlenia nie zaliczyłem, ale z pewnością chętnie się jeszcze kiedyś napiję. Szczery szacun za tą propozycję dla twórców.
Pierwszy raz miałem do czynienia z piwkiem o tak dużej zawartości ekstraktu (15,1%), więc tak naprawdę nie wiedziałem czego mogę się spodziewać. Najbardziej NACHMIELONE browarki, którymi miałem przyjemność do tej pory raczyć swoje kubki smakowe to ok. 12%. Pierwsze sekundy po napełnieniu otworu gębowego uderzają faktycznie intensywnym posmakiem chmielu, ale nie goryczkowym, tylko takim słodkim jakby. Po pierwszej eksplozji chmielowej następuje łagodne przejście w bardziej egzotyczne smaki cytrusowe, kwiatowe i… SOSNOWE! Co dziwniejsze smak, z początkowo słodkiego, z każdą upływającą chwilą przechodził w mocno gorzki. Można powiedzieć nieokiełznana jazda smaków. Z całą przyjemnością daję notę 8,5 aczkolwiek jest to browarek typowo do smakowania i powolnego delektowania się. Mocne najebki nie wchodzą w grę bo w drugą stronę ta cała paleta smaków może już nie być taka przyjemna:D.
Atak chmielu i owoców z kwaskiem w odwodach
O piwach browaru PINTA naczytałem się wiele dobrego, a Atak Chmielu był chyba właśnie tym najczęściej chwalonym (przez niektórych wielbionym niemal) piwem. Zrozumiałe jest zatem, że zakupiłem je z chęcią, a konsumpcji nie mogłem się doczekać. Kiedy w końcu do niej doszło, nie powiem – byłem podjarany. Nalewam. Zapach przyjemny, owocowy, rześki. Piana gęsta i – jak się później okazało – w miarę stabilna (choć wcale jakiegoś szału nie było). Piję. Pierwszy łyk – jest dobrze, rześko, owocowo. Kolejne łyki – dochodzi coraz bardziej wyczuwalna kwaskowość. Nie taka mocna jak w przypadku Komesa Podwójnego – na szczęście dla mnie. Bardziej umiarkowana i delikatna – taką jestem w stanie strawić, a nawet – w przypadku dobrego wykonania – lubię. I muszę powiedzieć, że mi smakowało. Dobre, nawet bardzo. Ale… no właśnie, ale już do wybornych piw bym go nie zaliczył. Wynika to może z tego, że nie jestem fanem piw kwaskowatych i „wytrawnych”. O ile jednak w przypadku w/w Komesa Podwójnego całkowicie mi to nie podeszło, do tego stopnia, że miałem problemy z wypiciem piwa. o tyle tutaj już bukiet smakowy zdecydowanie lepiej do mnie trafił. Może to kwestia zbilansowania smaku nutami owocowymi… Nie wiem. W każdym razie na pewni ponownie skosztuję Ataku Chmielu. Daję 8.